Na samym początku, w roku 2018, rządzący całego świata mówili, że to niegroźny wirus, który w porównaniu z corocznie mutującą grypą jest niczym kropla wody w oceanie. Nie wdrożono zatem żadnych środków ostrożności. Gdy pojawił się pacjent zero (którego imienia i nazwiska nikt już nie pamięta), lekarze i naukowcy zbagatelizowali jego objawy i badania szybko zostały zakończone, a chory wypuszczony na wolność. Kiedy zaś zaraził on ludzi z najbliższego otoczenia, a oni rozpoczęli roznoszenie choroby coraz dalej, po roku pierwszą osobę dotknęły znacznie groźniejsze symptomy, które okazały się śmiertelne w skutkach. Wywnioskowano, że wirus atakuje z większą siłą organizmy uchodzące za słabsze, dotyczy jednak tylko rasy ludzkiej.
Było za późno...
W roku 2019 koniec świata miał swój oficjalny początek, choć zaraza zaczęła kiełkować już kilkanaście miesięcy wstecz. Na całym globie dzień w dzień statystyki dotyczące zarażeń oraz zgonów zyskiwały na sile. Nie było nikogo, komu udałoby się zwalczyć chorobę powodowaną wirusem, okrzykniętym przez specjalistów jako Sen-h19. W połowie roku, świat obiegł mrożący krew w żyłach komunikat:
Zaobserwowano pierwszy przypadek samoreanimacji zwłok. Obiekt przebywa pod nadzorem naukowców.
Na przestrzeni dwóch kolejnych miesięcy ludzie zaobserwowali, że częstotliwość zachorowań jest znacznie wyższa wśród posiadaczy psów. Zbadano zatem czworonoga, który trafił do schroniska po śmierci swego pana. Odtąd był on nazywany #001 i stał się obiektem badań naukowców, okrutnych i bezwzględnych. Liczba pacjentów psiej rasy dobiła do #976. Wtedy zaczęli kończyć się zdrowi badacze. Nim ostatni z laborantów zmarł wskutek wirusa, zdążyli wydać werdykt - niczym szczury w czasach epidemii dżumy, najwierniejsi przyjaciele człowieka roznoszą śmiercionośną zarazę. Roznoszą i potęgują rozwój Sen-h19. Choroba zaś powoduje, że większość jej ofiar... niebawem wraca. Nie ma w nich jednak nawet grama człowieczeństwa, a jedynie pierwotne instynkty. W mózgu zmarłego działały wyłącznie ośrodki odpowiedzialne za ruch oraz uczucie głodu, a także płaty odpowiadające za działanie zmysłów węchu i słuchu.
Było za późno...
Żywi posiadacze zwierząt rozpoczęli masowe egzekucje, nie tylko na psach, ale i pozostałych pupilach, jakie tylko trzymali w domach. Zrzucali je z okien wieżowców, w których mieszkali, masowo palili, zakopywali żywcem głęboko pod ziemią, topili, strzelali w łby. Słowem: starali się za wszelką cenę uratować własną skórę, kosztem zwierząt domowych. Niebawem cały glob pogrążył się w chaosie, w którym dominowały żywe trupy, a ludzie stali się mniejszością, garstką walczącą o każdą minutę życia. Dawny świat i jego porządek stały się jedynie wspomnieniem. Psy, których nie dotknęła siła destrukcyjna zdesperowanych Ziemian zdziczały i zaszyły się w opustoszałych miastach i lasach, jednocześnie stając się naturalnym wrogiem pozostałych na świecie ludzi, którzy zgotowali ich krewnym i przodkom krwawy los.
Było za późno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz