Podstawowe informacje
Statystyki
Aparycja
• Rasa — mieszanka owczarka z husky. Najprawdopodobniej owczarka, bo ojca na oczy nigdy nie widział, ale co się będzie kłócić o swoją rasę, nie zależy mu. Po prostu kundel.
• Wygląd zewnętrzny — sierść czarna jak smoła, niezwykle szorstka i niemiła w dotyku, ciasno przylegająca do idealnie wyrzeźbionego przez męczarnie ciała, a ten blask na niej nigdy nie dał się stłumić. Mięśnie niemające odpoczynku, zawsze napięte i w pełnej gotowości. Iskra w jego oku już dawno zblakła, lecz bursztynowy kolor wciąż ujmuje i opowiada przejmującą historię, opowiada smutek i żal jaki się w nim mieści. Swoją postawą prezentuje pewność oraz dumę przewyższającą każde góry i najwyższą sosnę, agresja swoim dłutem rzeźbi w jego pysku czystą wściekłość, rosnącą z każdą sekundą, żeby zaraz emocje opadły, oddając miejsce onieśmielającemu chłodowi, jest to ostrzeżenie, nie mają podchodzić, nie mają czego tu szukać.
• Waga — 52 kilogramy
• Wzrost — 70 centymetrów
• Głos — Bastille
• Wygląd zewnętrzny — sierść czarna jak smoła, niezwykle szorstka i niemiła w dotyku, ciasno przylegająca do idealnie wyrzeźbionego przez męczarnie ciała, a ten blask na niej nigdy nie dał się stłumić. Mięśnie niemające odpoczynku, zawsze napięte i w pełnej gotowości. Iskra w jego oku już dawno zblakła, lecz bursztynowy kolor wciąż ujmuje i opowiada przejmującą historię, opowiada smutek i żal jaki się w nim mieści. Swoją postawą prezentuje pewność oraz dumę przewyższającą każde góry i najwyższą sosnę, agresja swoim dłutem rzeźbi w jego pysku czystą wściekłość, rosnącą z każdą sekundą, żeby zaraz emocje opadły, oddając miejsce onieśmielającemu chłodowi, jest to ostrzeżenie, nie mają podchodzić, nie mają czego tu szukać.
• Waga — 52 kilogramy
• Wzrost — 70 centymetrów
• Głos — Bastille
Charakter
Mirage jest jak butelka po spirytusie. Cała obdarta, z licznymi pęknięciami. Data ważności już dawno minęła, pokrył ją kurz, a etykieta od długiego czasu żółknie coraz mocniej. Nie jest łatwo ją otworzyć, ale po wielu bolesnych próbach można zajrzeć do środka i zobaczyć złoty nektar. Słodki, otulający miękkim smakiem zapada w pamięć.
Ma wokół siebie chłodną, ciężka aurę. Nie da się przez nią przebić żadnym sposobem, jeśli wystarczająco się przy tym nie namęczy. Zbudował wokół siebie mur, czuje potrzebę wzbudzania respektu i onieśmielenia, by nikomu nie przyszło na myśl, aby do niego podejść. Męczą go głębsze relacje, i boi się dać komuś dostęp do swojego środka. Nie mówi za wiele, ani nie pokazuje. Wszystko, co go rani i cieszy zostawia dla siebie. Interesuje go wyłącznie cisza, nie zaufa nikomu i niczemu. Wie, że każdy może się od niego odwrócić i wbić nóż w plecy, a on chce oszczędzić własnej osobie tyle nerwów i czasu, energii której i tak już nie ma praktycznie w ogóle. Będzie się odgryzał i uciekał od dłuższego kontaktu, wypracował sobie taktykę, szorstka gadka i wyższość nad osobą przed nim. Jest melancholijny do bólu. Mało go rusza nienawiść czy niechęć skierowana do niego, ba, nawet go to cieszy.
I tak, jak wszystko chowa w sobie, może to wybuchnąć. Nakręcony, wyrzuca z siebie całą agresję, każdy cierń który był wbity w jego serce, tak bolące od dawien dawna. Jak byk rozdrażniony czerwoną płachtą, jest niebezpieczny. Będzie się mścił, będzie się rzucał, dopóki ktoś go nie zatrzyma wbiciem ostrza w pierś. Wprowadzony raz w trans nie potrafi sam z niego wyjść, oczy będą zasłonięte mgłą. Jest niestabilny, nie wiadomo kiedy coś rozbudzi w nim tę ognistość, musi dać uciec jakoś całemu napięciu które się w nim kłębi.
I żadne słowa nie są w stanie wyjaśnić, jak tego nienawidzi. Jak nienawidzi tego, że nie potrafi się kontrolować, tego jak bardzo potrzebuje pomocy innych, a jednocześnie tak nachalnie odsuwa potencjalnych bliskich. Jego psychika już dawno się złamała, nie czuje do siebie żadnego ciepła. Nie może wyjść z wstrząsu, jaki nim zawładnął. I nie pojmuje, że już dawno się wykruszył, usilnie stara sobie wmówić, że niezależnie jaka to sytuacja, będzie potrafił ją udźwignąć, to wyłącznie złudzenie.
A próbuje to utrzymać ze względu na Blodhundur. Od młodości przysięgał sobie, że będzie jej chronił całym sobą. Nie pozwoli na więcej krzywd, weźmie całe rany i dla niej będzie parł do przodu. Widocznym jest, że jedynie ta chęć jest powodem dla którego jeszcze żyje i nie poddaje się. Jego miłość do siostry przewyższy każde tsunami i każde góry, widzi się w roli Altasa, noszącego na barkach świat, swój mały świat jakim jest Blodhundur. Przez nią nauczył się nie pokazywać żadnych słabości i cierpień, jakie przechodzi. Ale jedynie przy niej może wypuścić na zewnątrz szczeniaka, ukrytego od wielu lat, szczery uśmiech, którego mięśnie twarzy już dawno zapomniały. Sam się rozluźnia, cała maska upartości i twardości opada, dając miejsce swawoli i nieśmiałym żartom.
Mirage czeka wiele nauki, aby jego życzliwa strona przywitała się ze światem. Mimo, że przejmuje się Sforą, brakuje mu wciąż empatii dla innych. Desperacko sięga po każdy promień, by nie zgasnąć całkiem i prowadzić Blodhundur, stado, naprzód.
Ma wokół siebie chłodną, ciężka aurę. Nie da się przez nią przebić żadnym sposobem, jeśli wystarczająco się przy tym nie namęczy. Zbudował wokół siebie mur, czuje potrzebę wzbudzania respektu i onieśmielenia, by nikomu nie przyszło na myśl, aby do niego podejść. Męczą go głębsze relacje, i boi się dać komuś dostęp do swojego środka. Nie mówi za wiele, ani nie pokazuje. Wszystko, co go rani i cieszy zostawia dla siebie. Interesuje go wyłącznie cisza, nie zaufa nikomu i niczemu. Wie, że każdy może się od niego odwrócić i wbić nóż w plecy, a on chce oszczędzić własnej osobie tyle nerwów i czasu, energii której i tak już nie ma praktycznie w ogóle. Będzie się odgryzał i uciekał od dłuższego kontaktu, wypracował sobie taktykę, szorstka gadka i wyższość nad osobą przed nim. Jest melancholijny do bólu. Mało go rusza nienawiść czy niechęć skierowana do niego, ba, nawet go to cieszy.
I tak, jak wszystko chowa w sobie, może to wybuchnąć. Nakręcony, wyrzuca z siebie całą agresję, każdy cierń który był wbity w jego serce, tak bolące od dawien dawna. Jak byk rozdrażniony czerwoną płachtą, jest niebezpieczny. Będzie się mścił, będzie się rzucał, dopóki ktoś go nie zatrzyma wbiciem ostrza w pierś. Wprowadzony raz w trans nie potrafi sam z niego wyjść, oczy będą zasłonięte mgłą. Jest niestabilny, nie wiadomo kiedy coś rozbudzi w nim tę ognistość, musi dać uciec jakoś całemu napięciu które się w nim kłębi.
I żadne słowa nie są w stanie wyjaśnić, jak tego nienawidzi. Jak nienawidzi tego, że nie potrafi się kontrolować, tego jak bardzo potrzebuje pomocy innych, a jednocześnie tak nachalnie odsuwa potencjalnych bliskich. Jego psychika już dawno się złamała, nie czuje do siebie żadnego ciepła. Nie może wyjść z wstrząsu, jaki nim zawładnął. I nie pojmuje, że już dawno się wykruszył, usilnie stara sobie wmówić, że niezależnie jaka to sytuacja, będzie potrafił ją udźwignąć, to wyłącznie złudzenie.
A próbuje to utrzymać ze względu na Blodhundur. Od młodości przysięgał sobie, że będzie jej chronił całym sobą. Nie pozwoli na więcej krzywd, weźmie całe rany i dla niej będzie parł do przodu. Widocznym jest, że jedynie ta chęć jest powodem dla którego jeszcze żyje i nie poddaje się. Jego miłość do siostry przewyższy każde tsunami i każde góry, widzi się w roli Altasa, noszącego na barkach świat, swój mały świat jakim jest Blodhundur. Przez nią nauczył się nie pokazywać żadnych słabości i cierpień, jakie przechodzi. Ale jedynie przy niej może wypuścić na zewnątrz szczeniaka, ukrytego od wielu lat, szczery uśmiech, którego mięśnie twarzy już dawno zapomniały. Sam się rozluźnia, cała maska upartości i twardości opada, dając miejsce swawoli i nieśmiałym żartom.
Mirage czeka wiele nauki, aby jego życzliwa strona przywitała się ze światem. Mimo, że przejmuje się Sforą, brakuje mu wciąż empatii dla innych. Desperacko sięga po każdy promień, by nie zgasnąć całkiem i prowadzić Blodhundur, stado, naprzód.
Historia
Wiatr brzmi jak ciężki płacz, znajomo, jak smętne wycie psa którego nigdy nie miałeś.
Rozczulony pysk jego matki jest pierwszym wspomnieniem, jakie posiada. Rozmarzony uśmiech i pełne zachwytu oczy, była w nich ta złota iskierka, która mówiła, że wszystko będzie w porządku. Miał dobry dom, dobrą rodzinę, czyste powietrze i ciepłe ręce swojego pana. Nieobecność ojca zastąpiło mu niezmierzone morze miłości Memphis, a mimo to i tak z tyłu głowy miał to, że jednak nie powinien od nich odchodzić. Nie mógł wyzbyć się uczucia, że to pierwsze upadające domino, które ma przynieść im nieszczęście. I miał rację. Złota iskierka skłamała.
Tygodnie sielanki zamieniały się w miesiące, a miesiące w lata, wiosna za wiosną, Mirage rósł na pięknego młodzieńca, Memphis nie mogła się wyzbyć komplementów i czułości do swojego jedynego syna. Nieświadomy zła świata, nie wiedział, że niewinność jego matki zostanie skalana, zostawiając z jej kruchej psychiki sypki proszek. Miała załzawione oczy i zmierzwioną sierść, jej płacz na zawsze zakleszczył się w pamięci przerażonego owczarka. Jedyne co czuł, to wściekłość. Gdyby był z nią tego wieczora, nic by się nie stało... Gdyby pierwszy partner matki nie odszedł, nie byłoby tych ciągłych, samotnych wycieczek po mieście. Mogła być bezpieczna. Chciał rozgryźć gardło temu cholernemu ścierwu, które postanowiło tknąć Memphis. Uważał się za winnego. Ale teraz oboje modlili się, aby nie doszło do jeszcze gorszego.
Kolejne domino upadło.
Na świat przyszła najsłodsza mała dziewczynka, z sierścią miękką i puszystą jak pierze, biała chmura wolno płynąca na niebie. Mimo, że była owocem gwałtu, oboje nie byli w stanie jej nienawidzić. Jako starszy brat przysiągł, że nie pozwoli, by i ją spotkało coś złego. Mały, kolejny promyczek. Razem z Memphis dawali jej wszystko co mogą, by odgrodzić małą od brutalności świata. Nie była wpadką, była ostatnim dzieckiem ojca Mirage. Zostawił ich po jej narodzinach. Nigdy nie było mowy o niefortunnym wyjściu Memphis, mieli do grobu zabrać tajemnicę o tamtej nocy. Natomiast nastawienie ich właściciela zaczęło się zmieniać. Stawał się coraz bardziej poirytowany tymi "kundlami", i postanowił wykastrować sukę. Zaufanie Mirage do wysokiego mężczyzny zmniejszało się z każdym spojrzeniem na jego wykrzywioną z obrzydzenia twarz.
Kolejne domino upadło.
Blodhundur zaczęła uciekać w swoje strony, gdy w ich życiu zawitał Feroce, kolejny kochanek matki. A Blod ostatecznie wyrosła z zabaw z Mirage. Wyrosła z tulenia się do jego łapy, łaknąc całej uwagi od większego psa, żartobliwego łapania go za ogon i mokrych buziaków w policzki za wyciągnięcie piłki spod budy. Wolała oddać się samotnym spacerom, które tylko zapalały czerwoną lampkę w umyśle owczarka. Nerwowy czekał na późne powroty siostry, upewniając się czy nic się nie stało. A gdy już znajdowała się u jego boku, dzielili ogromną niechęć do skundlonego owczarka niemieckiego. Memphis nie widziała jego prawdziwych zamiarów, opierających się wyłącznie na zbliżeniach i wykorzystywaniu ciała. Był dla niej kimś lepszym od ojca Mirage, bo przecież postanowił zostać, był dla niej jak rycerz, a dla rodzeństwa zwyczajnym obleśnym stworzeniem. Mirage jednak nie był w stanie przewidzieć, co ze swych wędrówek sprowadzi do domu Blodhundur.
Kolejne domino upadło.
Oszalał i chciał wybić każdego na swojej drodze. Szum w jego uszach był nieznośny, chciał rozpruć go z obu stron i zniszczyć, rozszarpać, chciał poczuć jego malejące tętno na języku. Targały nim wściekłość i smutek, jakby jego umysł automatycznie przełączył się, gdy tylko zobaczył łeb Memphis opadający bezwładnie na brudną ziemię, jej oczy wywrócone białkami do góry, bez żadnej iskry, krew tryskająca na boki. Zerwał się z miejsca, musiał zabić tego skurwiela. To co przysiągł chronić, właśnie zniknęło na zawsze, a ostatnie co czuła, to strach. Czas wokół jakby zwolnił, całkowicie się zatrzymał. Nie odczuł kłów siostry na swoim karku, odciągających go powoli od powalonego niegdyś właściciela, chciał zabić.
Ostatnie domino upadło.
Śniły mu się koszmary. Jego matka nie chciała go opuścić. Jej truchło. Jej wrzaski. Miał dość. Pomimo kompletnego wycieńczenia, nie mógł pokazać Blodhundur, w jak słabej kondycji jest. Ma być przykładem, teraz nie może cofnąć się przed żadnym wyborem. Winił się za wszystko. Gdyby podniósł się wcześniej, zanim siekiera spotkała się z pniakiem. Ona nadal by żyła. Teraz musi poprowadzić ku światłu jakie zawsze widział w jej ślepiach, swoją Sforę. Ale nie potrafił.
Podczas białego szału, ponownie skazał wszystkich na śmierć. Wpierw jego matka, a teraz dziesiątki biednych dusz.
Jest śmieciem, potworem, kosiarzem niezasługującym na szczęście.
Rozczulony pysk jego matki jest pierwszym wspomnieniem, jakie posiada. Rozmarzony uśmiech i pełne zachwytu oczy, była w nich ta złota iskierka, która mówiła, że wszystko będzie w porządku. Miał dobry dom, dobrą rodzinę, czyste powietrze i ciepłe ręce swojego pana. Nieobecność ojca zastąpiło mu niezmierzone morze miłości Memphis, a mimo to i tak z tyłu głowy miał to, że jednak nie powinien od nich odchodzić. Nie mógł wyzbyć się uczucia, że to pierwsze upadające domino, które ma przynieść im nieszczęście. I miał rację. Złota iskierka skłamała.
Tygodnie sielanki zamieniały się w miesiące, a miesiące w lata, wiosna za wiosną, Mirage rósł na pięknego młodzieńca, Memphis nie mogła się wyzbyć komplementów i czułości do swojego jedynego syna. Nieświadomy zła świata, nie wiedział, że niewinność jego matki zostanie skalana, zostawiając z jej kruchej psychiki sypki proszek. Miała załzawione oczy i zmierzwioną sierść, jej płacz na zawsze zakleszczył się w pamięci przerażonego owczarka. Jedyne co czuł, to wściekłość. Gdyby był z nią tego wieczora, nic by się nie stało... Gdyby pierwszy partner matki nie odszedł, nie byłoby tych ciągłych, samotnych wycieczek po mieście. Mogła być bezpieczna. Chciał rozgryźć gardło temu cholernemu ścierwu, które postanowiło tknąć Memphis. Uważał się za winnego. Ale teraz oboje modlili się, aby nie doszło do jeszcze gorszego.
Kolejne domino upadło.
Na świat przyszła najsłodsza mała dziewczynka, z sierścią miękką i puszystą jak pierze, biała chmura wolno płynąca na niebie. Mimo, że była owocem gwałtu, oboje nie byli w stanie jej nienawidzić. Jako starszy brat przysiągł, że nie pozwoli, by i ją spotkało coś złego. Mały, kolejny promyczek. Razem z Memphis dawali jej wszystko co mogą, by odgrodzić małą od brutalności świata. Nie była wpadką, była ostatnim dzieckiem ojca Mirage. Zostawił ich po jej narodzinach. Nigdy nie było mowy o niefortunnym wyjściu Memphis, mieli do grobu zabrać tajemnicę o tamtej nocy. Natomiast nastawienie ich właściciela zaczęło się zmieniać. Stawał się coraz bardziej poirytowany tymi "kundlami", i postanowił wykastrować sukę. Zaufanie Mirage do wysokiego mężczyzny zmniejszało się z każdym spojrzeniem na jego wykrzywioną z obrzydzenia twarz.
Kolejne domino upadło.
Blodhundur zaczęła uciekać w swoje strony, gdy w ich życiu zawitał Feroce, kolejny kochanek matki. A Blod ostatecznie wyrosła z zabaw z Mirage. Wyrosła z tulenia się do jego łapy, łaknąc całej uwagi od większego psa, żartobliwego łapania go za ogon i mokrych buziaków w policzki za wyciągnięcie piłki spod budy. Wolała oddać się samotnym spacerom, które tylko zapalały czerwoną lampkę w umyśle owczarka. Nerwowy czekał na późne powroty siostry, upewniając się czy nic się nie stało. A gdy już znajdowała się u jego boku, dzielili ogromną niechęć do skundlonego owczarka niemieckiego. Memphis nie widziała jego prawdziwych zamiarów, opierających się wyłącznie na zbliżeniach i wykorzystywaniu ciała. Był dla niej kimś lepszym od ojca Mirage, bo przecież postanowił zostać, był dla niej jak rycerz, a dla rodzeństwa zwyczajnym obleśnym stworzeniem. Mirage jednak nie był w stanie przewidzieć, co ze swych wędrówek sprowadzi do domu Blodhundur.
Kolejne domino upadło.
Oszalał i chciał wybić każdego na swojej drodze. Szum w jego uszach był nieznośny, chciał rozpruć go z obu stron i zniszczyć, rozszarpać, chciał poczuć jego malejące tętno na języku. Targały nim wściekłość i smutek, jakby jego umysł automatycznie przełączył się, gdy tylko zobaczył łeb Memphis opadający bezwładnie na brudną ziemię, jej oczy wywrócone białkami do góry, bez żadnej iskry, krew tryskająca na boki. Zerwał się z miejsca, musiał zabić tego skurwiela. To co przysiągł chronić, właśnie zniknęło na zawsze, a ostatnie co czuła, to strach. Czas wokół jakby zwolnił, całkowicie się zatrzymał. Nie odczuł kłów siostry na swoim karku, odciągających go powoli od powalonego niegdyś właściciela, chciał zabić.
Ostatnie domino upadło.
Śniły mu się koszmary. Jego matka nie chciała go opuścić. Jej truchło. Jej wrzaski. Miał dość. Pomimo kompletnego wycieńczenia, nie mógł pokazać Blodhundur, w jak słabej kondycji jest. Ma być przykładem, teraz nie może cofnąć się przed żadnym wyborem. Winił się za wszystko. Gdyby podniósł się wcześniej, zanim siekiera spotkała się z pniakiem. Ona nadal by żyła. Teraz musi poprowadzić ku światłu jakie zawsze widział w jej ślepiach, swoją Sforę. Ale nie potrafił.
Podczas białego szału, ponownie skazał wszystkich na śmierć. Wpierw jego matka, a teraz dziesiątki biednych dusz.
Jest śmieciem, potworem, kosiarzem niezasługującym na szczęście.
Pozostałe informacje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz