Pogodynka
Pora roku: lato
Oto czas, który niegdyś kojarzył się i ludziom, i ich czworonogom z wakacjami. Niektórym dopisywało szczęście i towarzyszyli swym właścicielom w rozmaitych podróżach, inni zaś, przerzucani z rąk do rąk, od babci do ciotki, czuli się odrzuceni i niechciani. W dzisiejszych czasach lato przynosi jedynie nieznośne upały, które błagają o wywieszenie jęzora, a wraz z przygrzewającym słońcem wzmacnia się odór szwendaczy, wędrujących między lasem a ruinami. To także sezon najsilniejszych burz, tornad i innych anomalii pogodowych, siejących chaos. Deszcze są ciepłe, powyłupywane chodniki miasta rozgrzane i gotowe do smażenia na nich jajek, bekonu i poduszek psich łap, a zombie - rozleniwione i spowalniane szybszym rozkładem ciał.
Wędrowny Handlarz
Aktualnie jest nieobecny.
Hej, dzieciaki, chcecie może trochę świeżego towaru? Mam tu coś na młodość, na starość, na szybkiego samobója... A może chcesz żyć wiecznie albo urodzić bachora... ekhem, szczeniaka, bez niczyjej pomocy? No już, chodź, rozejrzyj się, nie pożałujesz! Charcik, zadowolony z zysków, zapewnił psiaki, że niebawem wróci na tereny stada, by ich skroić z kolejnej porcji Kostek. Zrozumiał, że kluczem do sukcesu są zniżki!
Stan Sfory
Stan: Zagrożenie klęską
Mroczne dni nadeszły... Sforzan dopadły rozmaite, ciężkie do zgryzienia nieszczęścia, które przepowiedziała im dwójka przybyszów - A'lel i Viy Curay. Ponadto skąpa ilość łowców w stadzie z wolna zaczyna zbliżać psy do wielkiego głodu, bo ileż pożywienia może zapewnić jeden czy dwójka polujących? Dziś pewne jest jedno: dopóki plagi trwają, nikt nie zazna spokoju, żaden żołądek nie zapełni się do cna, a suchość w pyskach i strach będą nam stale towarzyszyć. Strzeżcie się, bo biada tym, którzy nie dołączą do grupowej akcji ratowania Sfory albo spróbują przetrwać w pojedynkę!

30 kwietnia 2020

Xavier



Podstawowe informacje
Xavier  Zdrowy • 6 lat  Generał  Biseksualny
Statystyki
Siła — 14 • Wytrzymałość — 14 • Szybkość — 15
Aparycja
Rasa — Mimo niezwykle majestatycznego wyglądu nie jest niczym więcej niż zwykłym kundlem.
Wygląd zewnętrzny — Cała sylwetka Xaviera przeorana jest niezliczonymi bliznami, śladami przypominające mu o przeszłości. Wiadomo, jak to jest – musiał walczyć, aby przeżyć. Raz na wozie, raz pod wozem. Głowa szeroka, osadzona na dobrze umięśnionej, wygiętej szyi. Trójkątne uszy, dzięki silnej chrząstce wysoko stojące, zdolne wykonywać przeróżne akrobacje. Największym atutem wyglądu Xaviera są jego oczy. Ślepia samca są w odcieniu jasnego bursztynu, duże i okrągłe, niestety podkrążone i wiecznie z poważnym, zmęczonym wyrazem. Czarny, smolisty nos dumnie zwieńcza jego kufę. Tułów silny, szeroki i proporcjonalny, o wyjątkowo dobrze zarysowanych mięśniach. Sierść jest średniej długości, stanowiące wspaniałą ochronę przed wiatrem, deszczem, mrozem i innymi niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Ciasno przystaje do umięśnionego ciała samca, jedynie w okolicach kryzy jest nieco zmierzwiona i dłuższa. Białe tło futra naznaczone jest szarymi i czarnymi łatami o nieregularnych krawędziach. Niekrótkie łapy są uwieńczeniem proporcjonalnego ciała, poddawanego stałym aktywnościom. Dzięki licznym grom losu nauczył się dobrze pływać i wspinać na drzewa, lub dachy domów. Długi ogon, nieporuszający się nawet przy przypływie emocji. Nosi na szyi nieśmiertelnik; awers blaszki zdobi jego imię, a na rewersie wygrawerowany jest adres lekarza, byłego właściciela Xaviera.
Waga — Zazwyczaj trochę ponad dwadzieścia kilogramów. Jego styl życia jednak sprawia, że nieraz to traci, to zyskuje trochę na wadze.
Wzrost — Xavier jest średniej wielkości psem, mierzy około pięćdziesiąt siedem centymetrów w kłębie.
Głos — Mówi z siłą, dobitnie, dynamicznie. Potrafi zapanować nad swoim głosem, ubierając wnioski w stosowny, paraliżujący krzyk, albo subtelny mruk unoszący włoski na karku. Hozier.


Charakter
    Emocje w obecnym świecie miały prawo wziąć nad nim górę. Dlatego postawił na bycie skurwysynem.
    Xavier wprost promieniuje arogancją oraz pewnością siebie – bezustannie sili się sprawiać wrażenie jakby znajdował się dokładnie tam, gdzie powinien, a swoje wady i słabości starannie skrywa, by nikt nie mógł wykorzystać ich przeciw niemu. Nikogo nie traktuje poważnie. Nie szuka również żadnych przyjaciół, uważając coś podobnego za zbędny balast. Niemniej nikomu nie broni uważania swojej osoby za kogoś bliskiego lub miłość życia. Nieodzowną jego częścią są huśtawki nastrojów, wieczne mieszanie zasobu poszczególnych cech charakteru w inne kombinacje. Ciężko ocenić jego charakter i właściwe cechy, który określiłyby jego osobowość, co sprawia, iż jest nieobliczalny. Jest raczej małomówny, aczkolwiek rozmowny, potrafi mieć niezwykle cięty język. Lakoniczny w słowach, umiejętnie je miarkuje i wylicza, dzieląc się z innymi dokładnie odmierzoną ilością własnych myśli. Z trudem przyjdzie określić, jaka będzie jego reakcja w danym momencie. Raz zachowa stoicki spokój i opanowanie, a drugim razem wybuchnie agresją. Wbrew powszechnej opinii nadzwyczajnie ciężko wyprowadzić go z równowagi. Może właśnie dlatego staje się nieco ambarasującym przeciwnikiem, gdyż nawet młody wyszczekany gówniarz nie będzie w stanie sprawić, aby jego wnętrze wylało się niczym lawina na zewnątrz i zniszczyło wszystko to, co spotka na swojej drodze. Rozdrażniony, co jest niebywale rzadkim widokiem, staje się brutalny, a jego umysł wypiera hasło "litość".
    Charakteryzuje go bezwzględność. Mimo tego, że zawsze pomyśli, zanim coś zrobi, nie kieruje się instynktem. Jest egoistyczny, nie zwykł się dzielić. Jego zaufanie jest czymś trudno uchwytnym. Rzadko spotyka się jego uśmiech. Jest jedną, wielką tajemnicą, i taką, którą chce się rozwiązać za wszelką cenę, chociaż nie jest to zbyt dobre posunięcie. Na co dzień jest cyniczny, tajemniczy i nonszalancki. Jak na swoją osobę wykazuje się niebywałą przebiegłością, sprytem i inteligencją. Nonsensowne byłoby go określić mianem uprzejmego czy dobrodusznego, aczkolwiek niezwykle rzadko bywa dla kogokolwiek otwarcie podły. Nie upokarza nikogo wprost. Zwykle uszczypliwości z jego strony zawoalowane są pod postacią ironii czy sarkazmu, którymi uwielbia operować. Potrafi być lojalny, moralny oraz spolegliwy, ale tylko do tych, którym wiele zawdzięcza i które mu zaimponowały, czy wzbudziły u niego respekt. Jak wbicie noża w plecy czy przejście na stronę przeciwnika nie jest dla niego niczym złym, tak nie ucieka się do zdrady wobec swoich.
    Nie przejmuje się limitami, fizycznymi, jak i moralnymi. Czasem nad wyraz lubi pokazać jak głęboko zakopał prywatne kajdany dobrego wychowania. Gdzie go pobiją i poszarpią, tam się pcha, a gdzie pojawi się myśl, że ma dość, to sam ugryzie w dupę. Nonszalancja, ignorancja i pewność siebie potrafią wylewać się z niego wodospadem. Nigdy jednak nie traci okazji, gdy pod łapy nawinie mu się słabszy okaz. Xavier jednakże za tarczami pustych, pozbawionych wyrazu ślepi wiele jeszcze może ukryć. Jest tykającą bombą, ktoś jednak nie pokusił się o montaż zegara – nie zobaczysz ostrzegawczego "3, 2, 1" przed wybuchem. Nie ma w naturze wstawiania się za czymś, co z góry jest przegrane. Umysł Xaviera nie dopuszcza pomyłek. Przyznawanie się do błędów przychodzi mu wyjątkowo ciężko, choć sam je zauważa. Wyznaje zasadę "oko za oko, ząb za ząb". Spokojnie można o nim powiedzieć, że urodził się z dwoma mózgami i tylko połówką serca.
    Drzemie w nim ogromny potencjał. Bez oporów wykona brudną, wymagającą poświęceń robotę tylko po to, by zgarnąć za zlecenie obfite wynagrodzenie. Urodzony z niego przywódca. Xavier dobrze czuje się w roli lidera i zwykle dąży do objęcia tej pozycji niezależnie od tego, czy pracuje w grupie, czy jedynie duecie – zdecydowanie woli mieć kontrolę, aniżeli zaufać komuś innemu. Gdy jest w sporym stresie, może mieć zbyt wysokie oczekiwania wobec grupy. Wykorzystuje różne sposoby, żeby zdobyć przewagę nad innymi. Notorycznie stara się przeforsować swoje zdanie, narzucić innym własną, tę lepszą, wolę. "Wiem, że mam rację. Dlaczego mam iść na kompromis?" Taka już jego natura, to po prostu silniejsze od niego. Zawsze wie co i kiedy powiedzieć, by zyskać czyjeś uznanie i poklask czy obrócić nieciekawą sytuację na własną korzyść.
    Dążenie do postawionych wyzwań, czy wyznaczonych celów bierze na swe barki jak codzienne wyzwania, usiłuje zrobić to jak najlepiej i poświęca się temu bez reszty. Posiada silną wolę, nie ma żadnych zahamowań, gdy chce coś zdobyć lub osiągnąć. Brak mu przy tym absolutnie żadnych oporów przed manipulacją innymi czy kłamstwem, a raczej, jak sam zwykle twierdzi, naginaniem rzeczywistości na własne potrzeby. Rzadko kiedy nie radzi sobie z presją otoczenia, stara się stawać na wysokości postawionego wcześniej zadania. Zachowanie zimnej krwi także nie pozostaje mu obce, zdaje się wyczytywać emocje i zamiary innych oraz postępować tak, jak powinien. Jest odporny na stres, nie pozwoli, by ten czynnik przejął kontrolę nad jej umysłem.
    Zdoła zmieszać cię z błotem, duma i honor są dla niego ważne, jak nie najważniejsze. W kasze nie będzie dawać sobie dmuchać. Ma tendencję do wpychania nosa w nie swoje sprawy – ceni sobie szczerość, potępia lenistwo i brak odwagi. W kwestiach sercowych na pewno nie jest nieśmiały. Miłość można uznać za jego jedyną słabość, a raczej wroga, na którego wciąż wytrwale czeka, aby móc zmierzyć się z nim jak należy. Nie jest rozrywkowy, nie wygłupia się i nie bawi w pozbawione sensu żarciki, ciężko mówić u niego o poczuciu humoru, a bardziej o jego braku. Śmieszą go dość osobliwe rzeczy, dla innych często mało śmieszne bądź niezrozumiałe. Nie przepada za szczeniakami, ani ogółem za żadnymi zbytnio wesołymi i gwałtownymi osobnikami. Na ból jest obojętny, ale go odczuwa. Tyle go w życiu doświadczył, że w pewnej chwili zaczęło mu być wszystko jedno. Śmierć traktuje jak konieczność, może o niej rozmawiać bez ogródek.
    Xaviera lepiej nie spotkać w środku nocy, w jakimś ciemnym zaułku poza metrem lub poza Strefą. Nie przepuści takiej sytuacji, by wystarczyć, czy wykorzystać lub nawet też zabić dla frenezji. Działa na dwa fronty i nie ma nic ważniejszego dla niego niż on sam. Na okrągło, bez wyjątków, stawia siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu. Często doszukuje się podstępu tam, gdzie go zupełnie nie ma. Wyjątkowo kiedy kieruje nim poczucie przywiązania, pozostaje sprawiedliwy, nikogo nie wynosi na piedestał, będąc trwały w swoich uczuciach i przekonaniach. Nie akceptuje sprzeciwu, kpiąc sobie, kiedy ktoś uważa, że może nakłonić go do zmiany zdania, biorąc na litość lub podsuwając pod nos Kości. Gardzi pyskaczami i osobami, które więcej mówią, niżeli robią.
Historia
    Nie pamiętam nic z okresu wczesnego dzieciństwa. Jedynie uczucie bezpieczeństwa, dostatku i miłości, zimny nos mojej mamy i szorstka ziemia pod łapami. Im bardziej staram się przypomnieć wizerunek swojej matki oraz miejsca, w którym spędziłem pierwsze dni życia, tym bardziej te wspomnienia mi umykają. Moja pamięć sięga jedynie do momentu, kiedy leżałem na pastwisku owiec, sam jak palec, czując zimny oddech jesiennego poranka. Odkąd pamiętam, byłem sam. Zawsze. Samotność zbratała się ze mną, dotrzymywała mi towarzystwa w chwilach zwątpienia.
    Ciemna postać, która stanęła nade mną, oraz jej czarny cień padający na moje skulone ciało. Ręce w skórzanych rękawicach, podnoszące mnie i niosące do miejsca, z którego biło ciepło. Mężczyzna, który mnie przygarnął, był doktorem. Całe dnie spędzał przy biurku, przeglądając materiały na temat ludzkiego ciała. Leżałem wtedy przy kominku, obserwując go. Czasami wzywany był do ludzi ciężko rannych, tak zwanych "beznadziejnych przypadków". Kiedy tylko dostawał informacje na temat obrażeń oraz miejsca, gdzie ma przyjechać, od razu biegł do przylegającej do naszej chaty przybudówki. Tam, gdzie mieszkaliśmy, nie było dróg i instalacji elektrycznych, nie było również dostępu do paliwa, więc mój właściciel trzymał konia. Narzucał na jego szyję sznur, aby nie tracić czasu na siodłanie go, i pędził do pacjenta.
    Był dobrym człowiekiem, wyżej ceniącym dobro innych niż własne. Zapewne nadal wiódłbym spokojne życie, leżąc na dywanie w pobliżu pieca, gdyby nie on. Mój właściciel pojechał właśnie do kolejnego rannego, kiedy wejściowe drzwi się otworzyły. Wyjrzał przez nie pies, zatrzymując się na progu. Po chwili się cofnął. A ja ruszyłem za nim.
    — Tutaj już nie jest bezpiecznie.
I tak porzuciłem wszystko, co znałem. Wyruszyłem w podróż. Pies przez większość czasu towarzyszył mi. Razem znosiliśmy trudy wędrówki, chłodnymi wieczorami grzejąc się wzajemnie, polując i szukając miejsc, gdzie moglibyśmy przenocować.
    Pewnej nocy zostawił mnie samego, mówiąc, że pójdzie zdobyć jedzenie. Nie chciał mojej pomocy. Zaufałem mu, i położyłem się w miejscu, które wybraliśmy na nocleg, cierpliwie oczekując jego powrotu. Kiedy nie wracał przez kilka godzin, odczułem obawę, i wybrałem na poszukiwania. Znalazłem go jakiś czas później. A właściwie to, co z niego zostało. Ciało zostało porąbane siekierą. Ludzką siekierą. Mój druh umarł od upływu krwi. Obok jego ciała leżała para innych, martwych psów.
    Obudziłem się w kałuży krwi, ale nie swojej... Wszyscy ludzie leżeli martwi, z rozszarpanych gardeł rozlewała się szkarłatna posoka. Nie mogłem tego znieść. Moja sierść przesiąkła od smrodu gnijących ciał. Wybiegłem w las, a potem jeszcze dalej. Biegłem bez wytchnienia, czasem tylko polując, lub drzemiąc w którejś z napotkanych po drodze jaskiń.
    Przed śmiercią uratowało mnie spotkanie z psem. Był środek nocy. Wędrowałem po pozornie opuszczonym lesie, kiedy usłyszałem za sobą trzask pękającej gałęzi. Zignorowałem to, obojętny, czy jestem zagrożony, czy nie. Usłyszałem głos. Nastroszyłem sierść, ale nie odważyłem się warknąć. Tamten popatrzył na mnie spokojnie, dając do zrozumienia, że nie ma w stosunku do mnie złych zamiarów.
    Trafiłem do małej grupy psów – Blodhundur, jej brata Mirage, Malcolma i reszty. Nim się spostrzegłem, siedziałem wśród nich. Śmiali się, traktując mnie jak przyjaciela. I wtedy i ja, po raz pierwszy w życiu, również się uśmiechnąłem.
    Zrobili ze mnie szeptacza, zajmowałem się oczyszczaniem Strefy z zombie. Jak każdy w grupie podlegałem generałowi, którym był Mirage. Zabijaliśmy bez jakiegokolwiek planu, bez żadnej przemyślanej strategii. Któregoś dnia zasmakowaliśmy tego błędu, ponieważ szeptacze ginęli jeden po drugim. Mogłem liczyć tylko na siebie. Udało mi się ocalić siebie i brata Blodhundur. Sfora skurczyła się do naszej czwórki, po czym postanowiliśmy ją odbudować. Od tamtego momentu, zgodnie z wolą Blodhundur, przejąłem dowodzenie nad grupą szeptaczy.
Pozostałe informacje
Photo by Sydney Ryan  Margo#2946 • Avatiny [Howrse]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz