Erge rusza za szwendaczem
Pogodynka Pora roku: lato Oto czas, który niegdyś kojarzył się i ludziom, i ich czworonogom z wakacjami. Niektórym dopisywało szczęście i towarzyszyli swym właścicielom w rozmaitych podróżach, inni zaś, przerzucani z rąk do rąk, od babci do ciotki, czuli się odrzuceni i niechciani. W dzisiejszych czasach lato przynosi jedynie nieznośne upały, które błagają o wywieszenie jęzora, a wraz z przygrzewającym słońcem wzmacnia się odór szwendaczy, wędrujących między lasem a ruinami. To także sezon najsilniejszych burz, tornad i innych anomalii pogodowych, siejących chaos. Deszcze są ciepłe, powyłupywane chodniki miasta rozgrzane i gotowe do smażenia na nich jajek, bekonu i poduszek psich łap, a zombie - rozleniwione i spowalniane szybszym rozkładem ciał. | Wędrowny Handlarz Aktualnie jest nieobecny. Hej, dzieciaki, chcecie może trochę świeżego towaru? Mam tu coś na młodość, na starość, na szybkiego samobója... A może chcesz żyć wiecznie albo urodzić bachora... ekhem, szczeniaka, bez niczyjej pomocy? No już, chodź, rozejrzyj się, nie pożałujesz! Charcik, zadowolony z zysków, zapewnił psiaki, że niebawem wróci na tereny stada, by ich skroić z kolejnej porcji Kostek. Zrozumiał, że kluczem do sukcesu są zniżki! | Stan Sfory Stan: Zagrożenie klęską Mroczne dni nadeszły... Sforzan dopadły rozmaite, ciężkie do zgryzienia nieszczęścia, które przepowiedziała im dwójka przybyszów - A'lel i Viy Curay. Ponadto skąpa ilość łowców w stadzie z wolna zaczyna zbliżać psy do wielkiego głodu, bo ileż pożywienia może zapewnić jeden czy dwójka polujących? Dziś pewne jest jedno: dopóki plagi trwają, nikt nie zazna spokoju, żaden żołądek nie zapełni się do cna, a suchość w pyskach i strach będą nam stale towarzyszyć. Strzeżcie się, bo biada tym, którzy nie dołączą do grupowej akcji ratowania Sfory albo spróbują przetrwać w pojedynkę! |
26 czerwca 2020
Od Erge - Wyprawa #1
Słońce chyliło się już ku zachodowi, a ja, jak to zazwyczaj o tej
godzinie, kierowałem się w stronę siedziby po odbytym patrolu. Ku mojemu
zdziwieniu ruiny miasta, jak i most zdawały się być ostatnimi czasy nie
odwiedzane przez zombie, rzecz jasna nie było w tym nic złego, ba, niektórzy powiedzieliby, że to
wręcz znakomicie, jednak jak przystało na szeptacza, dla którego
bezpieczeństwo sforzan było bez wątpienia na pierwszym miejscu, było to
według mnie co najmniej dziwne i niepokojące. Burczący żołądek zaczął
mnie już powoli irytować, toteż przyśpieszyłem kroku, gdy znalazłem się w
jedynm z wielu tuneli, które prowadziły do samego serca metra, a także ruin starego fastfooda, w którym Xavier zazwyczaj rozdzielał nam zadania. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, głównie przez
fakt, że mimo iż nie musiałem dzisiaj interweniować, byłem zmęczony
nawiedzającą mnie od kilku dni rutyną. W duchu modliłem się, by bez
problemów dotrzeć do kwatery głównej, odbębnić raport, który miałem już
starannie przygotowany w głowie i w końcu móc odpocząć od
przytłaczających mnie obowiązków. Skapujące z sufitu krople wody, bądź
wodopodobnej cieczy wygrywały wolne melodyjki, niesione echem po
wszystkich tunelach, pomagały mi one choć na chwilę odwrócić uwagę od
tego, w jak okropnych czasach przyszło nam żyć, a także rozluźnić się
po stresującym dniu. Przystnąłem jednak w momencie, gdy znalazłem się
tuż przed rozwidleniem dróg, a mój wzrok powędrował w stronę jednego z
ciemnych tuneli. Przeszył mnie zimny dresz, biegnący od ogona, po same
uszy, które sterczały, uważnie nasłuchując przeraźliwych odgłosów, które
na dobre stłumiły odgłosy kropli, odbijając się ścianami jednej z dróg.
W jednej chwili nasilił się także odór rozkładającego się mięsa, który
utwierdził mnie w przekonaniu, że szykujący się do spania sforzanie są w
ogromnym niebezpieczeństwie. Poczułem zastrzyk adrenaliny, która nie
pozwalała mi stać bezczynnie w miejscu, bez cienia zawahania ruszyłem
dobrze znanym mi już tunelem, nie chcąc ryzykować udając się tym drugim,
który jak mówiła Bloodhundur nigdy nie został całkowicie dokończony i
stał się domem zmutowanych szczurów. Mimo iż droga istotnie była
krótsza, gdyby cokolwiek poszło nie po mojej myśli, nikt nie
dowiedziałby się o nadchodzącym szwendaczu, a to z kolei mogłoby
doprowadzić do nieodwracalnych zmian w liczebności naszej sfory. Miałem
jedynie nadzieję, że dam radę dogonić dwunożnego potwora.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz