Świat się wokół mnie zakręcił, a ja o mało nie runąłem na podłogę. W ostatniej chwili, zaparłem się, biorąc głębszy wdech. Nie mogę upaść. Spróbowałem zrobić krok, każdy ruch był coraz bardziej bolesny, rozpalając we mnie ból, który mnie powoli rozrywał od środka. Szybko się cofnąłem. Potrzebuje jeszcze chwili, tylko chwili.
Coś jednak we mnie uderzyło, a ja odleciałem, lądując kawałek dalej. Stęknąłem cicho, nie dając rady wydobyć z siebie nic więcej. Nie rozumiałem kompletnie co się dzieje, zacząłem odlatywać. Nawet nie wiedziałem czy się ruszam, czułem już tylko ból i gorąc, które mnie opanowały. Wypuściłem powietrze nosem, warcząc cicho. Przecież nie mogę teraz umrzeć, nie tak szybko, przecież muszę coś znaczyć. Łzy mi cisnęły się do oczu, gdy w głowie powtarzałem sobie słowa matki, która mówiła, że jestem stworzony do wyższych celów.
- Nie zabijesz mnie - wycharczałem, próbując się podnieść.
Oślepiło mnie słońce.
Ciało wciąż mnie nie słuchało.
Usłyszałem coś, odgłosy walki. Gardłowe warczenie, jęki szwendacza. Potem, poczułem uścisk na karku, podnieśli mnie, trzymając w górze. To nie były ręce, lecz zęby, tak dobrze znane i podobne do tych mojego ojca. Bezwładnie ruszyłem moimi łapami, łeb mi opadł do dołu. Stęknąłem cicho, chciałem się już wyrywać, ale dojrzałem leżące ciało szwendacza niedaleko mnie. Trochę mnie to uspokoiło, lecz wciąż nie rozumiałem co się dzieje.
Obudził mnie smak gorzkiego zioła koło mojego pyska. Zamlaskałem, gwałtownie otwierając oczy. Odruchowo chciałem się podnieść, ale gdy tylko spróbowałem, opadłem na bok, powstrzymując piski bólu. Mruknąłem coś pod nosem, kichając. Dopiero wtedy dojrzałem, że jestem cały obłożony w ziołach. Opatrunek? Na to wygląda? Podniosłem swoją głowę, która wydawała się być o wiele cięższa niż zwykle. Nie znałem tego miejsca, na pewno tutaj nigdy nie byłem. Skąd więc...? No tak. Parsknąłem, padając na bok. Błąd, bolało. Przecież mnie wczoraj przenieśli. Najwyraźniej nie trafiłem na kanibali, by skończyć jako ich obiad.
- Czyli jednak żyjesz.
Natychmiast odwróciłem głowę w tamtą stronę, krzyżując wzrok z mówcą.
Mirage? Mój boże, to jest gniot, ale nie mam siły tego poprawiać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz