Hana wysiliła się na blady uśmiech w stronę rudawej, która po krótkiej chwili odwzajemniła gest i przymknęła ślepia w odruchu ulgi. Łaciata ziewnęła, chcąc się wybudzić i jak najszybciej wyrwać od bezwzględnych szponów snu. Dawno nie zdarzyło jej się tyle przeleżeć, nie mówiąc już o spaniu. Dźwignęła się na łapy i z wyszczerzem na pysku stwierdziła, że nic jej chyba nie jest. Dla upewniania przeciągła się solidnie - jej ciało pozytywnie przeszło test. Zesztywniałych mięśni nie mogła przecież zaliczyć jako choroby, prawda?
— Cieszę się, że jest ci lepiej — ślepia złotej zabłyszczały nieco, stłumione przez półmrok i unoszący się w powietrzu kurz — Wiemy już, co robi ów roślina a tobie nic nie jest. Chyba mamy dzisiaj prawdziwe szczęście. Będę musiała powiedzieć innym, żeby na nią uważali.
Zielarka przerwała, kiedy nad ich głowami rozległy się ponure jęki. Hanka wyłapała, że szwędaczy jest tylko dwójka. Suczka odetchnęła z ulgą i zerknęła z ukosa na Looren, której spojrzenie nerwowo błądziło po wnęcę z postaci wejścia do ich kryjówki.
— Nie wejdą, gdyby mogli, zrobiliby to już dawno. Odpoczniesz? — zapytała cicho, choć z góry wiedziała, jaka będzie odpowiedź jej towarzyszki. Złota nie wyglądała najlepiej a wory pod ślepiami mówiły same za siebie — Przejmę wartę.
Z początku Loreen jedynie zmrużyła powieki z niedowierzaniem i dopiero po chwili na jej pyszczek wkradła się dobrze usprawiedliwiona nieufność. Jęki wymieszane z charkotem po chwili ustały i znowu zapanowała przyjemna dla uszu cisza. Hana mimowolnie zanotowała sobie w głowie, że zoombie najprawdopodobniej muszą iść jakimś określonym torem.
— No weź. Nie zjem cię przecież.
— Nie byłabym tego taka pewna — powiedziała, ale w końcu rozprostowała łapy i podeszła do przyjaźnie wyglądającego kąta — Zdrzemnę się tylko na chwilę i wracamy do metra.
Właścicielka krótkiego, aczkolwiek dość schludnie wyglądającego futra odeszła od siedzącej pod ścianą Haneczki. Suczka człapała leniwie, choć w swych ruchach miała trochę gracji. Na myśl Hanie przyszła Blod, która także cechowała się taką specyfiką ruchu. Suczka uśmiechnęła się.
— Dobry wybór — rzuciła Hana, kiedy zielarka się już ułożyła i zwinęła w kulkę falowanej sierści. Jedynymi, co burzyło harmonię koloru, były ciemny nos i boki, unoszące się w rytm oddechu.
— Czego niby? — Loreen otworzyła tylko jedno ślepie, drugie pozostawiając przymknięte. Łaciata nie dziwiła się, że suczka w pełni korzysta z chwili odpoczynku.
— Kąta — odpowiedziała, uśmiechając się blado — Najczystszy.
— Czyli nie tylko ja jestem taką pedantką — wymamrotała sennie, ziewając chwilę później.
— Idziemy?
Hana pokiwała twierdząco głową i ruszyła jednostajnym truchtem obok zielarki. Poruszały się szybkim, aczkolwiek nieco przesadnie ostrożnym truchtem - niemalże cały czas rozglądały się na boki i uważały na najmniejsze dźwięki, mogące sygnalizować obecność zoombie. Ich pazury odbijały się na podłodze wyłożonej ciemnymi kafelkami. Hana rozejrzała się ciekawsko z błyskiem w oczach, widząc wiele leżących przedmiotów. Gdyby nie porastająca je pleśń, Haneczka na pewno pochwyciłaby w zęby jakiś przyjemnie wyglądający ręcznik. Wydawał się miłą alternatywą jako posłanie w pustym wagonie łaciatej - na ilość kocy nie narzekała, żeby nie było. Była sama, mogła się rządzić. Przynajmniej żaden nieokrzesany szeptacz czy niedbający o higienę łowca nie usyfią mi krwią mojego posłania — pomyślała, od razu zastanawiając się, czy zdążyła już zerwać pajęczynę przy wejściu. Z jej rozmyślań wyrwał ją cichutki, poddenerwowany szept Loreen.
— Widzisz? — wskazała łapą wybite okno i dobrze znajome Hanie zbiorniki. Suczka mimowolnie zmarszczyła brwi, czując się w ich okolicy nieswojo. Znowu ten dziwny zapach zaczął przeraźliwie szczypać ją w nos.
— Co to jest? — wymamrotała, niemalże parskając.
— Nie wiesz? — Loreen przybrała nerwowy, trochę pobłażliwy wyraz pyska - w tym samym rozglądając się na boki — I akurat teraz musisz się mnie o to pytać?
Hanka fuknęła coś niezrozumiałego w odpowiedzi, będąc w stanie głębokiej obrazy jej własnego majestatu. Szybko jej jednak przeszło, kiedy za sobą usłyszała szurające, patykowate łapy szwędaczy. Obie suczki, jak na zawołanie, ruszyły biegiem w stronę wyjścia z dziwnej hali. Łaciata wyprzedziła Loreen, ale tylko o krok - suczka mimo niższego wzrostu raźnie dotrzymywała jej kroku. Zatrzymały się przed ścianą a zielarka zachaczyła przednimi łapami o powierzchnię pod oknem, chcąc się podciągnąć. Haneczka podsadziła złotą, która z niemałym trudem wdrapała się na wysoko położony parapet.
— Są na ulicy?! — wyrwało się Hance wraz ze warkotem, którym chciała odgonić szwędaczy. Ci jednak w ogóle nie zareagowali na dźwięk, który wydała z siebie uciekinierka. Ba, zawtórowali jej.
— Nie, nie — złota odpowiedziała niemalże natychmiast i po chwili zeskoczyła — Na co czekasz? Skacz! — krzyknęła, choć Hanie nie trzeba było powtarzać.
Cofnęła się o krok, spięła mięśnie do skoku i z wysiłkiem zaczepiła się pazurami o parapet. Kilka sekund później stała już obok Loreen z obtartym brzuchem i szerokim uśmiechem.
— Udało się nam. Miałyśmy niezłe szczęście — wystękała, jakby nie wierząc w to, co mówi. Złota chyba podzielała jej wrażenia.
— Idziemy już do metra czy może jeszcze jeden wypad w poszukiwaniu nowych ziół?
— Do metra, Loreen. I błagam, tylko nie znowu jakieś ziółka.
Hana ziewnęła ospale i wstała, szturchana natrętnym głodem. Jej żołądek świecił pustką i wzywał do polowania. Łaciata bez chwili zastanowienia wyskoczyła z wagonu i z cichym sapnięciem wylądowała na peronie, uginając przednie łapy. Mięśnie ją zapiekły a ona sama wymamrotała wiązankę ku własnej przestrodze - co to za trud choć trochę rozruszać kończyny w wagonie? Przecież pomieszczenie nie było takie małe... Wpierw pójdzie na polowanie dla siebie, później przyniesie coś dla sfory a potem poszuka Blodhu... Nagle coś rudego i nazbyt znajomego śmignęło jej przed nosem, niemalże przewracając. Ów obiekt nie zatrzymał się, lecz jeszcze bardziej przyśpieszył i nie zważał na wszelkie okoliczności. Haneczka od razu rozpoznała znajomy pysk.
— Loreen? — łaciata zawołała donośnie, ku pomrukiwaniu śpiących w wagonie obok i przy braku odpowiedzi, ruszyła cwałem za zielarką — Heeeej, Loreeen. Wszystko dobrze?
Niecodzienna sytuacja zaciekawiła Hanę a ta, popędzana przez dużą ilość energii, postanowiła, że dotrzyma towarzystwa złotej. O ile ta jej pozwoli. Zielarka raczej nie biegała sobie rekreacyjnie i na pewno nie z takim pośpiechem.
Loreen?
Bonus
dodatkowa nagroda za +1000 słów
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz