Pogodynka
Pora roku: lato
Oto czas, który niegdyś kojarzył się i ludziom, i ich czworonogom z wakacjami. Niektórym dopisywało szczęście i towarzyszyli swym właścicielom w rozmaitych podróżach, inni zaś, przerzucani z rąk do rąk, od babci do ciotki, czuli się odrzuceni i niechciani. W dzisiejszych czasach lato przynosi jedynie nieznośne upały, które błagają o wywieszenie jęzora, a wraz z przygrzewającym słońcem wzmacnia się odór szwendaczy, wędrujących między lasem a ruinami. To także sezon najsilniejszych burz, tornad i innych anomalii pogodowych, siejących chaos. Deszcze są ciepłe, powyłupywane chodniki miasta rozgrzane i gotowe do smażenia na nich jajek, bekonu i poduszek psich łap, a zombie - rozleniwione i spowalniane szybszym rozkładem ciał.
Wędrowny Handlarz
Aktualnie jest nieobecny.
Hej, dzieciaki, chcecie może trochę świeżego towaru? Mam tu coś na młodość, na starość, na szybkiego samobója... A może chcesz żyć wiecznie albo urodzić bachora... ekhem, szczeniaka, bez niczyjej pomocy? No już, chodź, rozejrzyj się, nie pożałujesz! Charcik, zadowolony z zysków, zapewnił psiaki, że niebawem wróci na tereny stada, by ich skroić z kolejnej porcji Kostek. Zrozumiał, że kluczem do sukcesu są zniżki!
Stan Sfory
Stan: Zagrożenie klęską
Mroczne dni nadeszły... Sforzan dopadły rozmaite, ciężkie do zgryzienia nieszczęścia, które przepowiedziała im dwójka przybyszów - A'lel i Viy Curay. Ponadto skąpa ilość łowców w stadzie z wolna zaczyna zbliżać psy do wielkiego głodu, bo ileż pożywienia może zapewnić jeden czy dwójka polujących? Dziś pewne jest jedno: dopóki plagi trwają, nikt nie zazna spokoju, żaden żołądek nie zapełni się do cna, a suchość w pyskach i strach będą nam stale towarzyszyć. Strzeżcie się, bo biada tym, którzy nie dołączą do grupowej akcji ratowania Sfory albo spróbują przetrwać w pojedynkę!

23 lipca 2020

Od Xaviera cd. Rabastana

Warknąłem ostrzegawczo na czekoladowego psa, który wyprzedził mnie o kilka kroków. Subtelnie uniosłem brwi i zaśmiałem się cynicznie pod nosem.
    — Kim mógłbyś być? — prychnąłem rozbawiony, wolnym krokiem oddalając się od niego. — Nie jestem doradcą zawodowym — wycedziłem zimnym tonem. — Do wyboru masz zielarza, uzdrowiciela, łowcę,  szeptacza — rzuciłem, nie zaprzestając statecznego marszu. — Lub wyrzutka — dodałem z przekąsem, na zakończenie.
    — Jeśli chciałbym zostać szeptaczem, to co? — wydusił z siebie, patrząc na mnie jak na święty obrazek w złotej ramie. — Mógłbym?
    — Musiałbym cię sprawdzić — wysyczałem głębokim głosem.
    Raptem kilkanaście metrów od nas rozległ się huk. Nie, w zasadzie było to ciche uderzenie w glebę – lecz teraz nawet to rozbrzmiewało w moich uszach niczym grom. Radosny dreszcz podniecenia obiegł moje ciało. Rzuciłem towarzyszowi wymowne spojrzenie, dając jasno mu do zrozumienia, co należy zrobić. Patrzyłem jak niespiesznie znika z mojego pola widzenia. Po chwili sam ruszyłem, przyśpieszając kroku. Śledziłem samca, obserwując jego ruchy, ale ze zbyt dalekiej odległości, aby wydawać mu polecenia czy wskazówki. Chciałem, aby myślał sam. Na tym mi zależało.
    Szedłem spokojnie, bez żadnego pośpiechu. Czekoladowy stał przed Szwendaczem, jakby czekał na zaproszenie do walki. Obnażyłem zęby, chcąc uświadomić temu bękartowi jak będzie wyglądała jego śmierć, jeśli nie zaatakuje. Na co przeznaczy ostatnie minuty życia? Będzie błagał Szwendacza o litość? Uciekał? Chował się w jakiejś dziurze jak szczur?
    — Rusz się!

Rabastan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz