Stąd też zrodził się w mojej głowie plan, aby poruszyć z Blodhundur temat, który kiedyś już wspólnie rozważaliśmy. Resuscytacja idei byłaby zbawienna w skutkach, w szczególności, gdy będą miały miejsce sytuacje podobne do obecnej, gdy ona albo ja będziemy zwyczajnie niedysponowani.
Tego dnia zrobiłem więc wszystko, co w mojej mocy, aby znaleźć chwilę na odwiedzenie przyjaciółki. Zacząłem od skontrolowania sytuacji szeptaczy, co nie sprawiło mi większych kłopotów. Współpraca z Xavierem była bardzo owocna i przyjemna, generał doskonale wiedział co robi, a ja nie musiałem się martwić, że cokolwiek nam grozi. Wspomnienie wydarzeń, które doprowadziły do śmierci ogromnej liczby psów, powodowały u mnie odruch wymiotny. Także generał był drugą istotą na tej ziemi, której byłem w stanie w pewnym stopniu zaufać. Przynajmniej w kwestiach bezpieczeństwa, a to już coś.
Najwięcej czasu i energii musiałem poświęcić łowcom. Kilka razy dziennie starałem się z nimi polować, a przynajmniej zbierać resztki nadające się jeszcze do spożycia. Nikomu, absolutnie nikomu nie przyznałbym wtedy, że byłem wykończony. Przyznanie się do słabości, to jak strzał w kolano. Tak powtarzał mój opiekun i tym kierowałem się w trudniejszych chwilach.
Przed odwiedzeniem Blodhundur pobiegłem jeszcze szybko odnaleźć kogoś od zielarzy. Co prawda było ich od groma i muszę przyznać, oni i uzdrowiciele otrzymywali ode mnie mniej uwagi, aniżeli pozostałe grupy. Jednak jako zielarz chciałem dowiedzieć się, jak aktualnie wygląda sytuacja i czy wszystko jest pod kontrolą. Być może ktoś odkrył nowe połączenie roślin i stworzył nowe lekarstwo? A może niektórzy się obijają i potrzebują, aby ktoś przemówił im do rozsądku?
Pierwszą osobą, jaką spotkałem, była Loreen. Przywitała mnie delikatnym uśmiechem i niemal niezauważalnym skinieniem głowy.
- Od paru dni ciężko cię znaleźć - zaczepiła z lekkim wyrzutem, gdy zatrzymałem się przed nią. W odpowiedzi przewróciłem tylko oczami i prychnąłem cicho, choć jej słowa nie były mi obojętne.
- Takie życie przywódcy - skwitowałem rzeczowo. - Potrzebuję raportu, straty, zyski, konkrety, Loreen.
Suczka zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. W kilku zdaniach streściła mi to, co aktualnie się dzieje. Zielarze współpracowali z uzdrowicielami, wszystkie straty były uzupełniane systematycznie. Zapasy są zrobione, nikt nie jest poważnie ranny. Odetchnąłem z ulgą, dając jej do zrozumienia, że wszystko przyswoiłem. Odchodząc, niepewnie obiecałem, że teraz odezwę się szybciej. Pędząc do wagonu, w którym czekała na mnie Blodhundur przyszło mi przez myśl, że to dziwne uczucie, wiedzieć, że ktoś chce się widywać z własnej woli, a nie bo taki dostał rozkaz, czy też potrzebuje pomówić z przywódcą. Czułem, że spanielka zaskoczy mnie jeszcze nie jeden raz. Jak się z tym czułem? O dziwo bardzo dobrze.
- Cóż to, już dawno nie widziałam cię tak brudnego - dobrze, że Blod wyszła mi na przeciw, inaczej ominąłbym wagon i pobiegł dalej. Zatrzymałem się, co wiązało się z poderwaniem w powietrze tumanów kurzu. Suka zakasłała, gdy w jej drogach oddechowych zakłębiły się mikroskopijne cząsteczki, co kompletnie zawróciło moje myśli pełzające po dopiero co wybudowanych torach.
- Za to ja widzę, że wracasz do formy - zaśmiałem się szczerze i byłem pewien, gdyby ktoś spoza naszej dwójki to usłyszał, mógłby wylądować u uzdrowicieli w ciężkim stanie. Skoro samica miała siłę mnie tak komplementować, musiała czuć się dużo lepiej.
Przysiadłem obok niej i w końcu wysłuchałem historii z jej ust. Dowiedziałem się, co się dokładnie stało, a przede wszystkim, kim była suczka, której zawdzięcza życie.
- Hana? Ach, ta z którą niemal codziennie wyruszam na poszukiwanie zapasów? - dopytywałem, nie ukrywając ciekawości. Blod kiwała energicznie głową, a jej niebieskie oczy błyszczały niczym najlepiej oszlifowane diamenty. Coś było na rzeczy. Oboje zaśmialiśmy się cicho, w czasach, gdy dookoła czycha na nas śmierć, dobrze jest doświadczyć czegoś pozytywnego. Być może zabrzmi to żałośnie, ale owszem, cieszyłem się, że Blodhundur mówi o kimś z takim zapałem i uczuciem. Dla takich chwil warto żyć.
- Dobra, wystarczy tych ploteczek - przerwała suczka. Spojrzałem na nią, mimowolnie się prostując. Sprawy dotyczące sfory wymagały powagi. - Dziś widzimy się przede wszystkim jako przywódcy, nie? Co ty byś beze mnie zrobił...
Skinąłem głową, przełykając ślinę. Zależało mi na jej aprobacie, w końcu oboje staliśmy na czele sfory, dopełniając się.
- Chciałem poruszyć z tobą temat, o którym już kiedyś dane nam było rozmawiać. Chodzi o to, że jest nas coraz więcej, a my wciąż jesteśmy tylko we dwoje. Wraz z nowymi członkami, wzbogacamy się także o nową energię i przekonania, a przede wszystkim pomysły. Musimy rozwijać się wraz z nimi, aby nie stać w miejscu. Ponawiam pomysł, aby zebrać Zgromadzenie, w którym będziemy mogli wymieniać się różnymi ideami. Z czasem nie damy rady opanować tego wszystkiego sami. Musimy zebrać psy, które poważnie podejdą do tematu, na których będziemy mogli... polegać. Blod, te kilka dni bez ciebie były prawdziwą udręką. Co jeśli zabraknie naszej dwójki? Sfora musi mieć zabezpieczenie, pałeczki nie może przejąć jeden pies. Dobrze o tym wiesz - doskonale wiedziała do czego piję. Spięła się w sobie na samo tylko wspomnienie. Nie musiała nic mówić. Do śmierci będzie bronić brata, a ja z nią w tej kwestii nie wygram. Nie zmienia to jednak faktu, że na błędach się uczy, a nie je powiela. Blod analizowała moje słowa w ciszy. Patrzyłem, jak rozważa wszelkie za i przeciw, by w końcu udzielić mi odpowiedzi.
- Nie mogę się z tobą nie zgodzić - odparła ważąc każde słowo, tak jakby było na wagę złota. Zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli tylko da mi zbyt wiele przestrzeni do działania, podejmę próby zrealizowania pomysłu za wszelką cenę. - Jednak jest parę kwestii, które wymagają głębszego i poważniejszego przemyślenia. Po pierwsze, zasady na jakich to zgromadzenie miałoby być powołane. Zaraz później - skład, na jakiej podstawie będziemy oceniać, kto wejdzie w ten skład, a kto nie?
- Blodhundur, najważniejsze, że dostrzegasz potrzebę, aby takowe ciało zaistniało. Najpierw proponuję, abyśmy to my stali na jego czele. Pierwsze posiedzenie możemy odbyć z Xavierem. Dowiemy się, co on ma nam do zaproponowania. Wspólnie wymyślimy i podejmiemy kolejne kroki.
Blodhundur?
Bonus
dodatkowa nagroda za +1000 słów
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz