- Dzień dobry - powiedziała do mnie z szerokim uśmiechem, najpewniej medyczka.
Odwróciłem głowę. Nie potrzebowałem nadmiernej uprzejmości, nawet nie chciałem tutaj być, nie potrzebowałem tutaj być, nic mi przecież nie było. To oni mieli jakiś problem.
Medyczka zajęła się na chwilę sobą, lecz nie na długo.
- Jak masz na imię?
Odpowiedziałem jej ciszą, ale ta nie przestawała.
- Ja jestem Tokio i miło mi, że cię poznałam. Cieszę się też, że do nas trafiłeś. Tu będziesz bezpieczny.
Prychnąłem w duszy. Byłem bezpieczny samemu, dołączyłem tu tylko na chwilę.
- Hej, bez twojej zgody nie mogę cię zbadać, a chciałabym upewnić się, że wszystko jest okej. Jeśli czujesz, że coś cię boli, powiedz mi, od razu łatwiej będzie znaleźć przyczynę...
Znowu zapadła cisza.
Parsknąłem w końcu pod nosem, kręcąc głową.
- Nic mi nie jest - mruknąłem, patrząc na nią spod łba.
Jej mina nagle się zmieniła, z przyjaznej i ciepłej, na wręcz zszokowaną. Wywróciłem oczami i postawiłem jedną z moich łap do przodu, ciągle się na nią patrząc w ten sposób. Moje ciało zadrżało, starałem się jednak utrzymać równowagę i pewność siebie.
- Proszę, chce wiedzieć czy wszystko z tobą okay - posłała mi wręcz anielski uśmiech, robiąc parę kroków w moją stronę.
Już wtedy wiedziałem, że się nie odczepi. Pokręciłem głową zrezygnowany i parsknąłem.
- Dobrze, byle szybko - wycedziłem przez zęby.
Nie zwracałem zbytnio uwagi na jej reakcje, zwyczajnie zamknąłem oczy, dając jej się oglądać. Dotykała mnie w różnym miejscach swoim nosem, czasem łapami, przeczesując moje futro. Nie byłem przyzwyczajony do czegoś takiego. W pewnym jednak momencie, przy oględzinach mojego boku, pisnąłem głośno, odskakując. Najeżyłem się, ustawiając swój ogon do góry, powarkując przy tym głośno.
- Wszystko dobrze? - spytała.
Tokio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz