Gdyby nie pojawienie się Catelyn, mogłoby być o wiele gorzej. Nie, nie - gdyby nie pojawienie się Catelyn, byłoby o wiele gorzej. Zerkałam na swój bok, przyciskając ranę najmocniej jak tylko mogłam. Doskonale wiedziałam, że w pierwszej kolejności trzeba zatamować krwawienie. Och, co mi przyszło do głowy, aby poruszać się po ruinach całkowicie w pojedynkę...
Suczka patrzyła na mnie troskliwie. Świetnie wiedziała jak pokonać zombie, natomiast zupełnie obce było jej zajmowanie się poszkodowanymi w walce. Kiedy pierwszy raz się spotkałyśmy, to ja opatrywałam jej ranę. Dziś jednak role się odwróciły i to ja potrzebowałam jej pomocy.
- Musimy dotrzeć do metra, Cat - syknęłam. Ból powoli się przeistaczał. Stawał się coraz intensywniejszy, promieniując na boki. Zmrużyłam oczy, zbierając myśli, musiałam pozostać przytomna. Suczka kiwnęła głową, podchodząc do mnie. Dzięki temu mogłam wesprzeć się na jej boku i w ten sposób pokonać drogę do domu. W lecznicy na pewno ktoś zajmie się moją raną, a nawet jeśli wszyscy będą w terenie, poradzę sobie, mając pod łapą wszystkie niezbędne środki.
Catelyn była bardzo silna. Dzielnie dotrzymywała mi kroku, znosząc moje posykiwania i powolne tempo. Widziałam, że pozostawała przy tym niezwykle czujna. W tamtej chwili zdawało mi się, że nic jej nie zaskoczy, ani tym bardziej nie umknie. Byłam niezwykle wdzięczna za jej towarzystwo i pojawienie się w odpowiedniej chwili.
- Tokio, czy ty widzisz to co ja - szeptaczka zatrzymała się nagle. Ruchem głowy wskazała mi kierunek, o którym mówiła. Wyostrzyłam wzrok, szukając fenomenu, który zdołał zadziwić moją towarzyszkę. Po chwili dostrzegłam coś, co wielkością przypominało kota, choć byłabym w stanie przysiąść, że sylwetkę miało jak najbardziej szczurzą. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, dlatego w celu polepszenia percepcji, zamrugałam kilkukrotnie.
- Czy to... Czy to szczur? - wyszeptałam, nie chcąc prowokować ataku. Catelyn spojrzała na mnie, a z wyrazu jej pyska wyczytałam, że sama nie była pewna. Dla własnego bezpieczeństwa, obeszłyśmy zmutowanego gryzonia, unikając bezpośredniego spotkania.
Do lecznicy dotarłyśmy już bez żadnych przygód. Szeptaczka dołożyła wszelkich starań, abym w spokoju opatrzyła swoją ranę. Byłyśmy same i trzeba przyznać, że świetnie sprawdzała się jako początkujący uzdrowiciel.
- Widzisz? Nie jest aż tak głęboka, dziwne, że krwawiłam tak mocno - zaśmiałam się do towarzyszki, która mimo wszystko nie wyglądała na przekonaną.
- Sama nie wiem - westchnęła, jakby z ulgą. - Powiedz mi lepiej, co ty tam robiłaś...
Gdyby tylko moja sierść na to pozwalała, oblałabym się widocznym rumieńcem. Na szczęście posiadałam ochronę w postaci gęstego futra, co choć w minimalnym stopniu sprawiało, że mój wstyd był zagłuszany.
- Chciałam pooddychać świeżym powietrzem. Po ostatnich perypetiach z wodą, liczyłam na to, że dane mi będzie choć na chwilę skosztować namiastki normalnego życia. Ot tak, oderwać się. Wiem, że to nieodpowiedzialne, aczkolwiek liczyłam na szczęście, którego mi nie zabrakło - spojrzałam na nią wymownie. Catelyn pokręciła głową z dezaprobatą.
- Następnym razem, daj znać, kiedy będziesz chciała się przejść. Razem zawsze bezpieczniej - skwitowała rzeczowo. Posłałam jej promienisty uśmiech, dając jej do zrozumienia, jak wiele znaczą dla mnie te słowa, a co najlepsze, że na pewno skorzystam z propozycji.
Życie w Sforze obfitowało w wiele niespodzianek. Większość psów, choć zdystansowana, przepełniona była dobrocią i sympatią. Nawet głęboko ukrytą, co potrafiło zaskoczyć. Deklaracja suczki nasunęła mi na myśl pewną kwestię. Wciąż martwiło mnie to dziwne stworzenie spotkane na powierzchni.
- Skoro tak, co powiesz na wspólną wyprawę? - Catelyn przekręciła głowę w bok, wyrażając swoje zainteresowanie moim pytaniem. Podniosłam się z chłodnych płytek. - Mam na myśli to dziwne zwierze, nie sądzisz, że warto byłoby skontrolować co to właściwie jest?
Towarzyszka zamyśliła się na chwilę. Widziałam, jak bije się z własnymi myślami i powoli ucisza głos rozsądku, który absolutnie zabraniał jej powrotu na powierzchnię.
- Być może - odparła w końcu. - Ale czy ty nie powinnaś najpierw odpocząć?
Prychnęłam z pogardą na te słowa. Czułam się na tyle pewnie, by nie stwarzać zagrożenia dla naszej dwójki. Jeśli chodziło o życie i zdrowie Sforzan, zawsze upewniałam się dwa razy, czy nie jest w niebezpieczeństwie. Dlatego też wiedziałam, że dam sobie radę, nawet pomimo świeżej rany.
- Już odpoczęłam. Nie ma sensu marnować czasu, lepiej od razu sprawdzić z czym mamy do czynienia.
W rzeczywistości moja nieposkromiona chęć działania wynikała z faktu, iż chciałam jakoś przyczynić się Sforze, w nieco odmienny sposób niż dotychczas. Wiedziałam, że nie należę do psów najsilniejszych, aczkolwiek obecność Catelyn dodawała mi otuchy.
- W takim razie ruszajmy. Im szybciej wyruszymy, tym szybciej wrócimy jak to mówią - szeptaczka także była zdeterminowana. Najwyraźniej ciekawość wzięła górę, co w tym momencie, było mi bardzo na łapę.
Wyruszyłyśmy bez większych przygotowań. Przed podróżą udało nam się właściwie złapać niewielką przekąskę i od razu ruszyłyśmy na wspólną misję.
- Myślisz, że uda nam się znaleźć tego mutanta? - zapytałam rozglądając się na powierzchni. Starałam się dostrzec choćby najmniejszy ruch, wskazujący na obecność szczurów.
- Szczerze mówiąc, nie wiem, choć liczę na to, że tak. Chodźmy w to miejsce, gdzie go widziałyśmy, może tam coś znajdziemy - zaproponowała, co było bardziej, aniżeli rozsądne.
Niestety, po gryzoniu nie było ani śladu. Zniknął lub uciekł do swojego schronienia. Prawda natomiast była taka, że nory mogły być dosłownie wszędzie. Miasto było ogromne, chodzenie po nim i szukanie zmutowanego szczura, który równie dobrze mógł okazać się po prostu przerośniętym osobnikiem, było bezsensowne. Jeśli chciałyśmy odnaleźć zgubę, musiałyśmy postarać się o lepszy plan działania.
Z braku lepszego pomysłu, zaczęłam węszyć na gruzowisku, gdzie wcześniej zaobserwowałyśmy szczura. Choć dawno tego nie robiłam, postanowiłam podjąć się wytropienia poszukiwanego. Podążanie za śladem wydawało się być bardziej sensowne, aniżeli rozglądanie się dookoła. Gdybyśmy obie liczyły na to, że szczur po prostu nam się pokaże, najprawdopodobniej nigdy byśmy go nie znalazły.
Catelyn również podjęła próbę. Szczerze mówiąc, cieszyłam się. Byłam skłonna uwierzyć, że ona pierwsza zwęszy trop, przybliżając nas do rozwiązania zagadki. Jak się okazało, wcale się nie pomyliłam.
- Tędy - zakomunikowała cicho, poruszając się z nosem przy ziemi. Lawirowała zgrabnie pomiędzy porozrzucanymi gruzowiskami. Ja starałam się dotrzymać jej kroku, z porównywalną elegancją pokonując wyznaczoną trasę. Przemieszczałyśmy się bardzo cicho, tak aby nie zwabić szwendaczy, ani nie spłoszyć szczurów, które przecież potencjalnie mogły pojawić się na naszej drodze.
Cat zatrzymała się w końcu, doprowadzając nas do wąskiej uliczki na przedmieściach.
- Spójrz - pomiędzy przegnitymi deskami dostrzegłam wygryziony otwór. Zerknęłam wymownie na szeptaczkę.
Catelyn?
Bonus
dodatkowa nagroda za +1000 słów
|
▲
Tokio, jestem pod wrażeniem twojej naiwności, że jakkolwiek możesz się przydać sforze ze swoim miękkim serduchem, ale gratulacje za próbę. Odnalazłyście gniazdo szczurów, teraz tylko uważajcie na ich ostre zęby, bo kto wie, jakie choroby przenoszą te zmutowane paskudztwa. Jesteście o jeden krok bliżej zakończenia drugiej plagi.
Zdobywasz +2 SZYBKOŚĆ, +2 SIŁA, +8 KOŚCI.
Zdobywasz +2 SZYBKOŚĆ, +2 SIŁA, +8 KOŚCI.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz