- Catelyn - wymruczał nagle jakiś wyraźnie niezadowolony głos, który z całą pewnością nie należał do żadnego ze znikających stopniowo ludzi, których jeszcze przed chwilą widziała tak wyraźnie.
Ktoś nią potrząsnął, co pomogło jej wyrwać się z objęć koszmaru. Świat rzeczywisty, do którego powróciła, nie należał do najpiękniejszych miejsc jakie znała czy mogła sobie wyobrazić, lecz przynajmniej był jej znany - a to jej wystarczało i w pewnym sensie dodawało otuchy. Wtedy dostrzegła też pysk stojącego nad nią psa.
- Zaraz się spóźnisz na przydział zadań - oznajmiła jedynie Decoy i, nie tracąc już ani chwili, szybko się ulotniła.
Suka owczarka niemieckiego skoczyła na równe łapy i w jednej chwili zrezygnowała ze spożycia śniadania czy wypicia chociażby łyka wody, której to, od momentu, w którym populacja szwendaczy zaczęła się ponownie zmniejszać, było w Strefie coraz więcej. Rzuciła się za to w szaleńczy bieg, prawie rozbijając sobie pysk o schodki prowadzące z tuneli metra na ulice miasta. Miała szczęście - do restauracji dotarła zdyszana, jako ostatnia spośród szeptaczy, ale przed przybyciem samego generała. Xavier zjawił się przed swymi podwładnymi zaledwie chwilę później, lecz chwila ta pozwoliła Catelyn uspokoić oddech.
- Ty - usłyszała po pewnym czasie w środku jego lakonicznej przemowy, z której do tej pory rejestrowała jedynie piąte przez dziesiąte. Uniosła łeb, wahając się pomiędzy przyzwyczajeniem do bycia nazywaną jedynie zaimkiem a złością, która to z dnia na dzień coraz wyraźniej przeradzała się w determinację do wykazania się w jakikolwiek sposób, który mógłby pokazać jej przełożonemu, że została przez swych byłych właścicieli obdarzona imieniem - zajmiesz się teatrem letnim.
Skinęła jedynie łbem - głupi gest, biorąc pod uwagę fakt, że nie spoczęło na niej nawet pół spojrzenia generała - i odczekała tę chwilę, jaka dzieliła ją od początku prawdziwej pracy. Stało się to dla niej rutyną, lecz i tak, jak za każdym razem, siedziała teraz jak na szpilkach, czując, jak wypełnia ją zniecierpliwienie i dziwny rodzaj podniecenia. Coraz bardziej lubiła swoją pracę. Chyba powinna zacząćsię nniepokoić o swoje zdrowie psychiczne.
Warta nie przyniosła jej większych problemów. Populacja szwendaczy zdawała jej się być teraz niezwykle mała w porównaniu z tym, co obserwować można tu było zaledwie kilka dni temu, choć w rzeczywistości zapewne jedynie wróciła do normy. (Cat sama nie wiedziała, kiedy to fakt, że po ziemi chodzą żywe trupy, stał się dla niej normą. Postanowiła jednak zignorować ten cichy głosik, który podpowiadał jej tego typu myśli i po prostu zająć się swoimi obowiązkami.) Kłopoty mogło przynieść jednak coś zupełnie innego - szczury. Gryzonie te stały się bowiem bardziej liczne i większe, a do tego zaczęły przejawiać więcej agresji, a to wszystko, jak się zdawało Catelyn, z dnia na dzień.
Wiedziała, co musi zrobić po odmeldowaniu się u Xaviera, los zdecydował jednak, że nie uczyni tego w pojedynkę - oto udało jej się dogonić Decoy, do której to od razu postanowiła zagadać:
- Dziękuję za pobudkę. Już by było po mnie, gdyby nie ty.
- Nie ma za co dziękować - skinęła łbem młodsza suczka, krocząc dalej przed siebie, tylko częściowo zwracając uwagę na swoje nowe towarzystwo.
- Chcę ci się jakoś odwdzięczyć. Co powiesz na to, żeby znowu wybrać się wspólnie na szczury? - zaproponowała, głosem zdradzającym nieco więcej entuzjazmu, niż planowała. - Jest ich tu ostatnio tak dużo, że wręcz powinnyśmy zająć się kilkoma z nich - dodała pół żartem, pół serio.
- Zwykłe polowanie, jak to ostatnio, tu nie pomoże - zauważyła Decoy. - Trzeba niszczyć ich gniazda.
- Masz rację - pokiwała łbem Cat. - W takim razie chodźmy zniszczyć jakieś gniazdo. Oczywiście.... jeśli chcesz przy tym ze mną współpracować - dodała szybko, nagle dziwnie zmieszana.
- W porządku, możemy połączyć siły. Ostatnio całkiem nieźle nam to wyszło - młodsza z suk przystanęła, tym samym zmuszając do zatrzymania się również swoją towarzyszkę. - Tam gdzie poprzednim razem?
- Słucham? - mruknęła wyższa samica, której w pierwszej chwili nie udało się poprawnie przeanalizować słów swej koleżanki po fachu. - Ach tak, przepraszam. Dobrze, w tamtym miejscu na pewno będą szczury - uśmiechnęła się niepewnie, mając nadzieję, że jej wpadka nie zapadnie jakoś szczególnie w pamięć Decoy.
Gdy dotarły na miejsce, szybko przystąpiły do pracy. Już w samym momencie wyminięcia wraków samochodów dostrzec mogły kręcące się tu i tam pojedyncze gryzonie, lecz, jak już wcześniej ustaliły, nie o to im chodziło. Musiały znaleźć gniazdo, a żeby tego dokonać musiały użyć swoich nosów. Nie traciły czasu, bez słowa rozeszły się na przeciwne strony przeszukiwanego przez siebie terenu i zaczęły węszyć. Było to nie lada wyzwanie - zapach szczurów był tu dosłownie wszędzie. W niektórych miejscach stawał się on mniej wyraźny, co, jak po chwili pojęła wychowana jako pies domowy szeptaczka, oznaczało, że ślady te były stare bądź zostały pozostawione przez jednego czy dwa szczury. Tych tropów od tamtego momentu więc unikała. Potrzebowała mocnej woni - woni całego gniazda nienaturalnie wielkich gryzoni.
Była coraz bliżej, czuła to. Być może wystarczyło wykonać jeszcze tylko kilka kroków, zaledwie kilkakrotnie wciągnąć wypełnione zapachami powietrze w nozdrza, by odnaleźć swój upragniony cel. Kręciło jej się aż w głowie, ni to z powodu nasilenia otaczających ją woni, ni to za sprawą podekscytowania, które zaczęło ją wypełniać. Nagle to wyczuła - skupisko szczurów. Aromaty tych zwierząt wręcz ją uderzyły w całej swej mocy. Miejsce, w którym najwyraźniej przebywały obecnie liczne stworzenia, było dość nietypowe, przynajmniej z perspektywy psa. Co przyjemnego było wszakże w chowaniu się pod maską wraku samochodu? Catelyn wyraźnie widziała jednak przynajmniej dwie dziury, zapewne wygryzione przez ostre zęby gryzoni, z których to płynęła w jej stronę owa silna woń. Ale czy było to jednoznaczne z faktem, że udało jej się wyniuchać gniazdo?
- Chyba coś znalazłam - wypaliła, nie odszukawszy nawet wzrokiem swej towarzyszki. Miała jednak nadzieję, że została usłyszana. Nie mogła w końcu unosić głosu. Nie mogła zaalarmować szczurów, jeśli one rzeczywiście tam były.
Decoy?
Bonus
dodatkowa nagroda za +1000 słów
|
▲
Catelyn, twoje przeczucia cię nie zmyliły! Dzięki sprytowi wykorzystałaś wspomnienie związane z polowaniem na szczury i podjęłaś decyzję o sprawdzeniu owego miejsca w pierwszej kolejności, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Ponadto twój nochal okazał się niezawodny, bo doprowadził cię do gniazda gryzoni, ukrytego pod maską starego samochodu.
Kiedy jednak przyglądałaś się otworom, z jednego z nich wyskoczył zdziczały, agresywny szczur, który wylądował ci na pysku i podrapał cię po nim boleśnie [-3 HP], na szczęście omijając twoje oczy. Miałaś dużo szczęścia! Jednocześnie zyskujesz pozwolenie na zniszczenie wytropionego siedliska szkodników.
Zdobywasz +3 WYTRZYMAŁOŚĆ, +1 SIŁA, +8 KOŚCI.
Kiedy jednak przyglądałaś się otworom, z jednego z nich wyskoczył zdziczały, agresywny szczur, który wylądował ci na pysku i podrapał cię po nim boleśnie [-3 HP], na szczęście omijając twoje oczy. Miałaś dużo szczęścia! Jednocześnie zyskujesz pozwolenie na zniszczenie wytropionego siedliska szkodników.
Zdobywasz +3 WYTRZYMAŁOŚĆ, +1 SIŁA, +8 KOŚCI.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz