Pogodynka
Pora roku: lato
Oto czas, który niegdyś kojarzył się i ludziom, i ich czworonogom z wakacjami. Niektórym dopisywało szczęście i towarzyszyli swym właścicielom w rozmaitych podróżach, inni zaś, przerzucani z rąk do rąk, od babci do ciotki, czuli się odrzuceni i niechciani. W dzisiejszych czasach lato przynosi jedynie nieznośne upały, które błagają o wywieszenie jęzora, a wraz z przygrzewającym słońcem wzmacnia się odór szwendaczy, wędrujących między lasem a ruinami. To także sezon najsilniejszych burz, tornad i innych anomalii pogodowych, siejących chaos. Deszcze są ciepłe, powyłupywane chodniki miasta rozgrzane i gotowe do smażenia na nich jajek, bekonu i poduszek psich łap, a zombie - rozleniwione i spowalniane szybszym rozkładem ciał.
Wędrowny Handlarz
Aktualnie jest nieobecny.
Hej, dzieciaki, chcecie może trochę świeżego towaru? Mam tu coś na młodość, na starość, na szybkiego samobója... A może chcesz żyć wiecznie albo urodzić bachora... ekhem, szczeniaka, bez niczyjej pomocy? No już, chodź, rozejrzyj się, nie pożałujesz! Charcik, zadowolony z zysków, zapewnił psiaki, że niebawem wróci na tereny stada, by ich skroić z kolejnej porcji Kostek. Zrozumiał, że kluczem do sukcesu są zniżki!
Stan Sfory
Stan: Zagrożenie klęską
Mroczne dni nadeszły... Sforzan dopadły rozmaite, ciężkie do zgryzienia nieszczęścia, które przepowiedziała im dwójka przybyszów - A'lel i Viy Curay. Ponadto skąpa ilość łowców w stadzie z wolna zaczyna zbliżać psy do wielkiego głodu, bo ileż pożywienia może zapewnić jeden czy dwójka polujących? Dziś pewne jest jedno: dopóki plagi trwają, nikt nie zazna spokoju, żaden żołądek nie zapełni się do cna, a suchość w pyskach i strach będą nam stale towarzyszyć. Strzeżcie się, bo biada tym, którzy nie dołączą do grupowej akcji ratowania Sfory albo spróbują przetrwać w pojedynkę!

9 lipca 2020

Od Mirage

Głęboką ciszę w wagonie przerwało łakome i przerażone łapanie powietrza przez drżące ciało króla szczurów. Nie wiedział który to już raz, którą noc z rzędu nie przespał całkowicie, przez koszmary i własną przeszłość. Gdy zamykał oczy, za każdym razem widział pyski zmordowanych dusz, tak płaczliwie błagających o litość, dopóty ich gardła nie zostały zalane krwią, a usłyszeć już można było bulgot. Takie młode, pełne inicjatywy, mimo że wokół wszystkich panowało jedno wielkie nieszczęście, Mirage im zazdrościł. Te psy widziały w ich czwórce wybawienie, miały ich za bohaterów, czuły w sobie ten płomień pewności i optymizmu, pchającego ich ku światłu życia. Nie chciały się poddać, ich instynkty i samozaparcie przewyższały nawet ego Xaviera. Czarny basior już od dawna wyprany był z takich uczuć, jedyne co miał w sobie, to myśl, że może się naprawić, jeśli Blodhundur nic się nie stanie. Nie zależało mu na własnym dobrze, oh nie, ten śmierdzący odpadek uważał siebie za najgorszego, niewartego dobrej uwagi. Chciał ją oddawać innym, co doświadczyć mogła garstka. Sforzanie jak najbardziej posiadają nad sobą jego cień, stoją pod jego łapami i są bezpieczni, tak przynajmniej uważał, lecz w ogień rzuciłby się za nimi. Te chłodne tęczówki, melancholijnie obserwujące jego sylwetkę, gdy przemyka przez kolejne truchła, a jednakże oddające mu troskę. Zapach łąk i zbóż, lekko smagający jego nozdrza, ciemny orzech, ten błysk, niezgaszony jak jego dusza, i kolejne, które gdyby mogły, rzucałyby w niego sztyletami oraz ogniem. Blodhundur, Malcolm i Xavier. To oni stanowili część umysłu Mirage. Spartaczonego i zeszmaconego przez samego siebie, dawno poddanego.
Chciał oddać własne serce, by wszystko wróciło do normy.
Ale obie te rzeczy nie istnieją. I nie będą.
Otulił mocniej swą siostrę, złożył pocałunek na czole i modlił się o lepszy dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz