▲
Podziwiam twoją odwagę, kochanieńka. A raczej brawurę. Nie każdy ma jaja, aby odrzucić względnie puste kanały i wleźć do budynku z człowiekiem. Istotą, która w swych dłoniach dzierży stalowy kij zwany bronią. Tak czy siak, odwrotu już nie ma - szwendacze zajęły całą ulicę. Zobaczymy, Blood, co się stanie.
Ostrożnie wchodzisz do pomieszczenia i twym ślepiom ukazuję się dość niecodzienny widok. Pod ścianą leżą w nieładzie śpiwory a po środku tli się kilka krzeseł ułożonych w prowizoryczne ognisko. Do pokoju wkroczyłaś cicho, więc dopiero po chwili parka stojąca w oknie zorientowała się, że ktoś jeszcze jest w ich norze. Dziecko rozszerza oczy a mężczyzna zaciska usta, jakby powstrzymując się przed jakimś czynem. W końcu niepewnie kuca i zaczyna cmokać, na co ty cofasz się o krok. Co...
Człowiek rzuca się na ciebie z krzykiem, choć z początku wydawał się być przyjaźnie nastawiony. Bynajmniej mógł lepiej określić odległość, jaką będzie mu dane przebyć. We własnej obronie uskakujesz w bok a mężczyzna wpada na ścianę i głucho się od niej odbija. Po chwili leży już nieruchomo na ziemi a srebrny nóż wypada z jego dłoni. Martwy? Martwy. Z jego głowy leje się ciemna krew a dziecko ryczy w niebo głosy pod oknem. Co tu się dzieje? Skronie ci pulsują od dziecięcego ryku, więc szybko uciszasz je stłamszonym warkotem.
Ale ty nie możesz tu zostać na wieki i go pilnować, prawda? Twoim pierwotnym zamiarem było przecież zdobycie składników na pewną maść a nie opieka nad jakimś cholernym ludzkim pomiotem. Obrzucasz kulącego się w kącie dzieciaka podejrzliwym spojrzeniem. Nie jest jakoś przesadnie duży. Zabić czy zostawić? Jeśli pozbawisz go życia, będzie po kłopocie. Ale czy on na pewno sprawia aż takie zagrożenie? Ale ten sczyl może pójść do swoich i powiedzieć im o tobie, co będzie równoznaczne z rychłym zagrożeniem dla całej sfory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz