"Akcja deratyzacja", jak, ni to złośliwie, ni to pieszczotliwie, Cat określała to, co działo się obecnie na terenach zamieszkiwanych przez sforę, rozhulała się już na całego. Psy codziennie, a nawet i kilka razy dziennie walczyły z najeźdźcą w postaci nienaturalnie wielkich gryzoni - czasem w pojedynkę, czasem w parach bądź grupach, raz z własnego odruchu dobrego serca (bądź żądzy krwi), a kiedy indziej na polecenie generała (szeptacze) czy przywódców (wszyscy). Tym razem wszyscy wyruszali na akcję w parach. Catelyn pary nie miała, udawała jednak, że wcale jej to nie przeszkadza.
A wtedy zjawił się on, sprawiając, że odruchowo się skuliła. Nagle ponownie przeżyła tę chwilę, gdy w amoku walki ze szwendaczami, i ją wziął za jednego z nich. Jego przeprosiny wciąż dźwięczały jej w uszach, lecz nie były one tak wyraziste jak strach i ból, jaki wtedy czuła. Dlatego, choć gdzieś w głębi duszy wiedziała, że to był tylko i wyłącznie wypadek, szła cała sztywna, gdy prowadził ją do gniazda szczurów. Smak plastiku i benzyny czuła na języku jeszcze kilka dni później.
- Wszystko będzie w porządku - dotarło do niej jakby przez mgłę.
Z nieskrywaną obawą przyglądała się, jak egzaminator szykuje się do podpalenia ścieżki z benzyny. Oczami wyobraźni już widziała, jak ogień wybucha nagle, przysmażając pysk Mirage, a może i ją, choć stała dalej od miejsca, w którym miał się on za chwilę pojawić. W końcu samiec potarł małym drewienkiem o chropowatą powierzchnię i podpalił je. Precyzyjnym ruchem położył zapałkę na ścieżce z łatwopalnej cieczy i odsunął się, uważnie przyglądając się temu, jak płomień w równym tempie przesuwa się w stronę gniazda. Tam wybuchł z nową siłą, skwiercząc, gdy przypalał szczury. Ich piski szybko zamarły. Słychać było już wyłącznie strzelanie iskier.
Rozstali się niedługo później, bez słowa.
Następną okazją do ich spotkania była rozmowa związana ze Zgromadzeniem. Choć jeszcze wcześniej tego samego dnia nie miała pojęcia, czym jest ta cała instytucja, zaproponowano jej, by stała się jego częścią. Do ostatniego momentu bawiła się z myślą, co ma zrobić z otrzymanym zaproszeniem. Zaproszeniem, które, jak się okazało, otrzymała dlatego, że to właśnie on zaproponował jej kandydaturę.
- Dlaczego ja? - wyrwało jej się w środku "przesłuchania". Skierowała spojrzenie o trudnym do określenia wyrazie prosto na czarnego samca, ignorując przez tę chwilę pozostałych członków Zgromadzenia.
Chciała znać odpowiedź na to pytanie, naprawdę chciała wiedzieć, co sprawiło, że podjął taką, a nie inną decyzję. Śmiała wręcz stwierdzić, że gdyby ją otrzymała, mogłaby ona zaważyć na jej ostatecznym wyborze. Ale Mirage milczał, nie patrząc nawet prosto na nią
- Nieważne - westchnęła po chwili, choć w rzeczywistości było to bardzo (kurewsko wręcz, choć ona, jako suczka wychowana na damę, unikała przekleństw) ważne. - Przepraszam. Możemy kontynuować.
Potem już ani razu nie spojrzała bezpośrednio na niego. Wędrowała od czasu do czasu wzrokiem po pyskach całej czwórki, lecz był to szybki ruch, który nie pozwalał jej nawet na zarejestrowanie szczegółów.
Czy wybrał ją tylko i wyłącznie dlatego, że czuł się winny po tym, co zrobił? Czy tak chciał jej wynagrodzić to, że miała teraz niekoniecznie ładniusią bliznę pod żebrami? Jeśli tak, gardziła nim. Gardziła nim i samą sobą, bo zgodziła się przystąpić do Zgromadzenia, choć wciąż miała z tyłu głowy tę myśl, że na to nie zasłużyła. A jeśli nie był to rzeczywisty powód, a jedynie gra jej wątpliwości... nie wiedziała już sama, co ma o nim sądzić.
Znowu rozstali się w milczeniu, a po niej do wagonu wszedł Romulus.
Tym razem zauważyła go, gdy przemierzał ulice miasta, śledząc z rozsądnej odległości jednego z tych gigantycznych szczurów. Przez chwilę zawahała się i zatrzymała, obserwując go z oddali. Gryzoń biegł, więc Mirage musiał truchtać, by podążać za nim w podobnym tempie. To cholerstwo za sprawą dużego cielska miało też wielkie łapy. Ostatecznie ruszyła za nimi i była świadkiem tego, jak gryzoń nagle znika w jakiejś dziurze, przez którą psy nie miały jak się przecisnąć.
- Znalazłam niedawno gniazdo. Dość małe, ale zawsze to coś. Nie zdążyłam go jeszcze zniszczyć. Chcesz mi towarzyszyć? - odezwała się, gdy ją zauważył, sama nie wiedząc, dlaczego tak właściwie mu to proponuje.
Zgodził się. Zaprowadziła go więc do oznaczonego przez siebie przed spotkaniem w sprawie Zgromadzenia domu. Poszedł za nią do sypialni, pokazała mu uchyloną komodę.
- Spalimy ich dom. Nie będziemy mieć litości - nawiązała do jego własnych słów, gdy skończył oglądać gniazdo. - W tamtym miejscu, z którego wziąłeś benzynę, było jej tam więcej?
Było. Zaprowadził ją do starego magazynu znajdującego się w okolicy dworca, skąd wynieśli kolejne dwa baniaki z paliwem. Tym razem ścieżka była krótka - nie chcieli spalić całego domu, a jedynie komody. Ją samą polali jednak solidnie śmierdzącą cieczą. Z paczuszki, którą Mirage najwyraźniej zachował, wyjęta została kolejna zapałka. Już po chwili buchnął ogień. Drewniana komoda, strzępy ubrań, szczury - wszystko się paliło. Brudna ściana za meblem stawała się czarna za sprawą liżących ją raz po raz płomieni.
Ustawili się w bezpiecznej odległości od ogniska i przyglądali mu się uważnie. Cat pozwoliła sobie na chwilę przymknąć oczy, wyobrażając sobie, że to ciepło i trzaskanie ognia dobiegają do niej z kominka. Za chwilę mogłaby ułożyć się w swoim koszyku i zasnąć. Gdyby miała wystarczająco dużo szczęścia, któryś z jej ludzi zauważyłby to, podszedł do niej i usiadł tuż obok. Oboje rozkoszowaliby się tą chwilą, on głaskałby ją lub drapał za uchem.
Ale rzeczywistość była inna. Płonęło gniazdo szczurów, które panoszyły się po jej domu, którym już nie była tamta willa, a Strefa. Obok siebie nie miała człowieka, a Mirage, który jednak był jej rodziną, tak jak wszyscy inni członkowie sfory, mniej lub bardziej jej przychylni.
- Mirage - zaczęła, pchnięta przez pewną myśl, która nagle zjawiła się w jej głowie.
- Hmm? - mruknął jedynie, lecz spojrzał na nią kątem oka.
- Tyle razy już mnie przepraszałeś, a ja jeszcze ani razu nic na to nie odpowiedziałam - zauważyła. - Wybaczam ci. Zapomnijmy o tamtej sytuacji, to był... wypadek.
Uśmiechnęła się do niego, nieco blado. Nie chciała się już bać członka swej rodziny. Nie chciała też znów rozstać się z nim w milczeniu.
- Dlaczego ja? - wyrwało jej się w środku "przesłuchania". Skierowała spojrzenie o trudnym do określenia wyrazie prosto na czarnego samca, ignorując przez tę chwilę pozostałych członków Zgromadzenia.
Chciała znać odpowiedź na to pytanie, naprawdę chciała wiedzieć, co sprawiło, że podjął taką, a nie inną decyzję. Śmiała wręcz stwierdzić, że gdyby ją otrzymała, mogłaby ona zaważyć na jej ostatecznym wyborze. Ale Mirage milczał, nie patrząc nawet prosto na nią
- Nieważne - westchnęła po chwili, choć w rzeczywistości było to bardzo (kurewsko wręcz, choć ona, jako suczka wychowana na damę, unikała przekleństw) ważne. - Przepraszam. Możemy kontynuować.
Potem już ani razu nie spojrzała bezpośrednio na niego. Wędrowała od czasu do czasu wzrokiem po pyskach całej czwórki, lecz był to szybki ruch, który nie pozwalał jej nawet na zarejestrowanie szczegółów.
Czy wybrał ją tylko i wyłącznie dlatego, że czuł się winny po tym, co zrobił? Czy tak chciał jej wynagrodzić to, że miała teraz niekoniecznie ładniusią bliznę pod żebrami? Jeśli tak, gardziła nim. Gardziła nim i samą sobą, bo zgodziła się przystąpić do Zgromadzenia, choć wciąż miała z tyłu głowy tę myśl, że na to nie zasłużyła. A jeśli nie był to rzeczywisty powód, a jedynie gra jej wątpliwości... nie wiedziała już sama, co ma o nim sądzić.
Znowu rozstali się w milczeniu, a po niej do wagonu wszedł Romulus.
Tym razem zauważyła go, gdy przemierzał ulice miasta, śledząc z rozsądnej odległości jednego z tych gigantycznych szczurów. Przez chwilę zawahała się i zatrzymała, obserwując go z oddali. Gryzoń biegł, więc Mirage musiał truchtać, by podążać za nim w podobnym tempie. To cholerstwo za sprawą dużego cielska miało też wielkie łapy. Ostatecznie ruszyła za nimi i była świadkiem tego, jak gryzoń nagle znika w jakiejś dziurze, przez którą psy nie miały jak się przecisnąć.
- Znalazłam niedawno gniazdo. Dość małe, ale zawsze to coś. Nie zdążyłam go jeszcze zniszczyć. Chcesz mi towarzyszyć? - odezwała się, gdy ją zauważył, sama nie wiedząc, dlaczego tak właściwie mu to proponuje.
Zgodził się. Zaprowadziła go więc do oznaczonego przez siebie przed spotkaniem w sprawie Zgromadzenia domu. Poszedł za nią do sypialni, pokazała mu uchyloną komodę.
- Spalimy ich dom. Nie będziemy mieć litości - nawiązała do jego własnych słów, gdy skończył oglądać gniazdo. - W tamtym miejscu, z którego wziąłeś benzynę, było jej tam więcej?
Było. Zaprowadził ją do starego magazynu znajdującego się w okolicy dworca, skąd wynieśli kolejne dwa baniaki z paliwem. Tym razem ścieżka była krótka - nie chcieli spalić całego domu, a jedynie komody. Ją samą polali jednak solidnie śmierdzącą cieczą. Z paczuszki, którą Mirage najwyraźniej zachował, wyjęta została kolejna zapałka. Już po chwili buchnął ogień. Drewniana komoda, strzępy ubrań, szczury - wszystko się paliło. Brudna ściana za meblem stawała się czarna za sprawą liżących ją raz po raz płomieni.
Ustawili się w bezpiecznej odległości od ogniska i przyglądali mu się uważnie. Cat pozwoliła sobie na chwilę przymknąć oczy, wyobrażając sobie, że to ciepło i trzaskanie ognia dobiegają do niej z kominka. Za chwilę mogłaby ułożyć się w swoim koszyku i zasnąć. Gdyby miała wystarczająco dużo szczęścia, któryś z jej ludzi zauważyłby to, podszedł do niej i usiadł tuż obok. Oboje rozkoszowaliby się tą chwilą, on głaskałby ją lub drapał za uchem.
Ale rzeczywistość była inna. Płonęło gniazdo szczurów, które panoszyły się po jej domu, którym już nie była tamta willa, a Strefa. Obok siebie nie miała człowieka, a Mirage, który jednak był jej rodziną, tak jak wszyscy inni członkowie sfory, mniej lub bardziej jej przychylni.
- Mirage - zaczęła, pchnięta przez pewną myśl, która nagle zjawiła się w jej głowie.
- Hmm? - mruknął jedynie, lecz spojrzał na nią kątem oka.
- Tyle razy już mnie przepraszałeś, a ja jeszcze ani razu nic na to nie odpowiedziałam - zauważyła. - Wybaczam ci. Zapomnijmy o tamtej sytuacji, to był... wypadek.
Uśmiechnęła się do niego, nieco blado. Nie chciała się już bać członka swej rodziny. Nie chciała też znów rozstać się z nim w milczeniu.
Mirage?
Bonus
dodatkowa nagroda za +1000 słów
|
▲
Catelyn, zdecydowanie bliżej Ci do wojownika, aniżeli do posłusznego psiaka, którym kiedyś byłaś. W kanałach metra nie ma miejsca na rozpamiętywanie przeszłości, szczególnie wtedy, gdy tak świetnie radzisz sobie z teraźniejszością. Po zniszczeniu kolejnego gniazda pamiętaj o środkach ostrożności. Szczury są prawdziwym utrapieniem. Czasem nawet płomienie nie mają nad nimi władzy.
Zdobywasz +1 SZYBKOŚĆ, + 2 WYTRZYMAŁOŚĆ, + 2 SIŁA + 9 KOŚCI
Zdobywasz +1 SZYBKOŚĆ, + 2 WYTRZYMAŁOŚĆ, + 2 SIŁA + 9 KOŚCI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz