Kłapał zębami w każdą stronę, by chociaż trochę nadgryźć przeciwnika pod sobą. Nie zważał na rany, jakie sam dostawał, ani na dziwne wrzaski, ledwo co dosięgające jego uszu. W głowie miał tylko jedno, musiał zabić, rozszarpać, zniszczyć. Resztki jego świadomości uciekły gdzieś w niepamięć, szalał w środku i na zewnątrz. Żaden brudny posłaniec śmierci nie mógł przebywać w zasięgu jego wzroku, nikt nie miał prawa skrzywdzić jego bliskich znowu. On będzie krzywdził, będzie mordował i kąpał się w ich krwi. W nos króla szczurów uderzał odór zgnilizny, a uprzednio zdobyta adrenalina jedynie pchała go bardziej w objęcia szału. Serce nie nadążało, biło nie rytmicznie, z pyska ciekła mu piana. Czuł, jak ciało pod nim traci na siłach, więc zaczął przygotowywać się do ostatniego ataku. Prosto w szyję, ażeby jak najszybciej zakończyć ten pojedynek. Nie miał humoru na dręczenie ofiary, jak to miał w zwyczaju. Oh nie, zazwyczaj nie pozwalał na szybki zgon. Gdy był w amoku, musiał się rozładować. Kąsał, ciągnął i odrywał, wolnymi ruchami. W taki sposób niwelował gromadzący się w nim stres, nie posiadał związanych z tym wyrzutów sumienia. To dla niego zabawa. Tak jak szczenię zaczepia ogon swojej matki. W jego oczach wyglądało to dokładnie tak samo. Lecz zamiast metalicznego posmaku na języku, tak dobrze mu znanego, doświadczył niemałego szoku. Wybiło go to kompletnie z rytmu.
W jego łapę zanurzyły się płytko dwa rzędy białych kłów, nie z powodu wyczerpania, a jakby chęci, by go nie skrzywdzić. Drasnęły go minimalnie, nie przerwały tkanki, nie zrobiły kolejnych ran. Mirage zaciął się na moment, usiłując przetrawić to, co właśnie, za przeproszeniem, odpierdalał. Przecież ktoś tu z nim był, świeżyna, żółtodziób, gdzie teraz się podziała? Gdzie jego zdrowy rozsądek? Na twarzy czarnego owczarka wymalował się zmartwiony grymas, wściekłość ustąpiła mu miejsca. Zerknął na nieczysty byt pod sobą, który okazał się Catelyn.
Zacisnęła powieki, dysząc ciężko. Była przerażona, każdy włos na jej karku zjeżony, w okropnym stanie czekała na koniec. Taksował ją jeszcze rozjuszonym wzrokiem, na boku samicy szkarłatna plama powiększała się w szybkim tempie, w środku duszy egzaminatora pojawiło się tysiące igieł, co do jednej wbijały się głębiej w jego uczucia. Zranił członka swojego stada. Nieświadomie, przez swój zapęd i chory umysł, zranił członka swojego stada. Ponownie. A obiecywał i sobie, i najdroższej Blodhundur, temu śmierdzącemu Xavierowi i białemu sędzinie, poległym duszom swoich podopiecznych, że nigdy więcej nie posmakuje krwi własnej rodziny, nigdy więcej nie będzie miał na sumieniu kolejnej istoty. Cała jego sfora, to rodzina. I skrzywdził swą siostrę. Gdzieś z tyłu zjawiły się ciche szepty, przypominające mu tylko, co czeka go w wagonie przywódców. Jakby za uniesieniem batuty poczciwego dyrygenta, zamieniły się w agonię i chaos, krzyki, wrzaski, zawód w oczach Blod i kolejne wywijanie się. Xavier znów puściłby do niego wiązankę przekleństw i pozostawił kolejną bliznę, Malcolm chłodno zlustrowałby sylwetkę króla szczurów, burcząc swoje "a nie mówiłem?". Na ogół nic go nie ruszało, lecz wtedy, musiałby się zaszyć gdzieś w kącie, w kompletniej ciszy i zapomnieniu, by nie uszkodzić siebie samego przez ciągły, palący wzrok trzech wyższych przywódców. Z jego ust uciekło zażenowane przepraszam, po czym ostrożnie zszedł z Catelyn, i w pośpiesznie zabrał się za pomaganie poranionej szeptaczce. Zmarszczył brwi. "Bardzo przepraszam", wymamrotał, nie pamięta, czy dodał coś jeszcze, ale to nie był czas na słowa, wyłącznie czyny. Zwłaszcza przemyślane. Wziął głęboki oddech, zanim wsunął się pod nią, tym samym mając ją na plecach. "Jeszcze trochę, spokojnie." Czy sam był spokojny? Ani trochę. Potęgujące się nakłady nerwów i bólu nie dały mu się rozluźnić. Napiął mięśnie, czekała go długa wędrówka do zielarzy.
W bezpiecznej strefie, całą winę wziął na siebie od razu. Dopilnował, by Catelyn zaopiekowano się najlepiej, podano jej najlepsze medykamenty, maści, cokolwiek medycy mieli na stanie. Odpłynęła do krainy Morfeusza, a on prosił cokolwiek było w górze, aby nie doświadczyła koszmarów. Czuwał przy niej przez pierwszą godzinę, obserwując, jak miarowo unosi się i opada jej klatka piersiowa. Miała na sobie szeroki pas bandaży, i gdyby nie szybka reakcja ze strony uzdrowicieli, bądź zadanie kolejnego ciosu, Cat mogłaby nie dożyć jutra. Był kurewsko rozczarowany. Blodhundur patrzyła na niego tym spojrzeniem, tym bolącym, od którego wokół jego serca powstawał lodowy sopel. Bodajby przeszyło je dojmująco, jako karę za kolejne i następne grzechy Mirage. Zanim dopadła się do niego pozostała dwójka, aktualnie przebywająca wtedy na wspólnym patrolu, uciekł w podróż przed siebie, zostawiając Catelyn w dobrych łapach.
Ich drogi nie skrzyżowały się przez następne tygodnie. Nie wiedział, czy dotarły do niej jego naprawdę szczere przeprosiny. Ponuro doglądał ją z oddali, momentami. Podziwiał jak rośnie podczas treningów z Xavierem, kiedy już zregenerowała siły do końca. Kreowała się na silną, posłuszną szeptaczkę, następną pogromczynię szwendaczy. Ale nie mógł wiecznie uciekać przed odpowiedzialnością, ani przed samą Ca. Posiadał pojęcie, iż są w jednej grupie, a ona wie o jego istnieniu, choć chciałby się wymazać z jej pamięci. A wciąż ją podziwiał, za upór i odwagę, to, jak zgrabnie rozprawiała się z szeregami bezmózgich trucheł. Żal mu było również z powodu traktowania jej ze strony tego zapchlonego generała i Romulusa. Wykorzystywali ją. Pomiatali. Wmawiali, że jest beznadziejna. W żadnym wypadku. Nie raz wstawił się za nią gromkim warknięciem, pogarszając tylko już i tak wybrakowane relacje z panem "Romkiem wpierdolę ci bo jesteś słabszą pizdą ode mnie", natomiast Xava miał kompletnie gdzieś, wstawi się za kimś, kto nie zasługuje na tak cięty, ohydny język. Należy wierzyć we własnych członków, nie potępiać ich dopiero rozwijające się zdolności.
Nadszedł wreszcie moment, w którym Catelyn mogła się wykazać. Gniazda szczurów zostały odkryte, i należało stamtąd wypędzić te śmierdzące pokraki. Członkowie wyruszali w dwójkach, natomiast została tylko Cat, sama, i choć Mirage miał zostać z rozkazu swojej siostry, ponieważ po ostatniej wycieczce z białym sędzią nie miał zapasów energii na kolejne spotkanie ze szczurami, postanowił dotrzymać towarzystwa samicy. Miał prosty plan. W starym magazynie pod dworcem były baniaki z paliwem. Wystarczyłaby jedna iskra, aby ich dusze wróciły do piekła.
Zmęczony, poszedł skonfrontować to z Catelyn. Widocznie spięła się na jego widok, jakby gotowa do ucieczki. I powiedział w końcu to, co było jego kulą u nogi.
— Przepraszam, Catelyn. — uwagę Mirage przykuła zadrapania, zabliźniona już skóra pod żebrami. Ogon owczarka lekko opadł. Nie wiedział czy zrozumie, ale nie było czasu na rozmowy. — Chodź.
Szybkim truchtem ruszył przed siebie, spoglądając na nią przez ramię. Ze zdziwieniem, i dużą dozą niepewności, podążyła za egzaminatorem. "Spalimy ich domy, Cat. Nie miej litości." Syczał, z wyczuwalną nienawiścią. Te gryzonie zbytnio się panoszyły po jego terenie. Wzięli w zęby czerwone, plastikowe pojemniki, w środku chlupotała śmierdząca ciecz. Przeszli się do najbliższego legowiska, po drodze zgarniając pudełko zapałek. Praktycznie puste, albowiem w środku znajdowała się ostatnia sztuka. Ruch odpalający musiał być precyzyjny, inaczej cały plan poszedłby się jebać. Rozlali bez słowa baniaki, wąską dróżkę kierując za zardzewiały wrak, za którym mieli się skryć. Szczury nie wykryły ich zapachu, otumanione tym od paliwa.
Zerknął na Catelyn, biorąc łatwopalne drewienko między wargi. Zauważył jej przejęcie.
— Wszystko będzie w porządku. — i czerwone tworzywo spotkało się z chropowatą powierzchnią. Zrodził się płomień, Mirage był nim zachwycony. Ostrożnie położył swoje dziecię na mokrej plamie, ogniki pojawiły się na śmiertelnej ścieżce, a dwójka zabójców wyczekiwała odgłosu palących się ciał.
Catelyn?
Bonus
dodatkowa nagroda za +1000 słów
|
▲
Mirage, pomysł z podpaleniem gniazda, choć brutalny, okazał się być nad wyraz skuteczny. Parę szczurów, otumanionych dymem i bólem, uciekło z nory, ale większość udało się poskromić. Gratulacje.
Zdobywasz +2 SZYBKOŚĆ, + 1 WYTRZYMAŁOŚĆ, + 2 SIŁA, + 8 KOŚCI
Zdobywasz +2 SZYBKOŚĆ, + 1 WYTRZYMAŁOŚĆ, + 2 SIŁA, + 8 KOŚCI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz