▲
Oto ja, Mistrz Gry, albo zginiesz coś tam... Wiesz, mam już dość tego przedstawiania, przejdźmy do rzeczy, jedziesz Blodhundur.
Ale nie spodziewałaś się cichego, melodyjnego głosu, roznoszącego się wśród dźwięków spadających na ziemię kropel deszczu i ciągłych nawoływań żab. Niezwykle lekki, jakby niekontrolowany przez zwykłą istotę, a jakiś czysty byt ze światła. Budził spokój, był kojący, jakoby właśnie po to rozbrzmiewał. Aby oderwać od obecnego świata i właściciela, i wszystkich wokół. Z jednej strony było to również dość niepokojące. To? Pośród ruin? Zrobiłaś parę kroków naprzód.
W twój nos uderzył odór szwendacza. Stada szwendaczy. Ciekawość nakazuje ci sprawdzić śpiew, z kolei umysł przywódcy każe wyeliminować zagrożenie dla sfory. Ale co jeśli tam nic nie ma? Co jeśli to po prostu martwe, dosłownie martwe truchło nieopodal? Co jeśli to źródło śpiewu jest groźniejsze?
Wybierzesz sprawdzenie wydobywającej się z ruin sklepu melodii, czy pójdziesz w ślady szwendaczy?
Ta akcja będzie miała konsekwencje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz