Mimo to Decoy zainteresowała się tym, który piastował w sforze rangę egzaminatora. Wiedziała, że już niedługo powinna zdecydować się jaką funkcję pragnie objąć, nie wiedziała tylko do jakiej by się nadawała. Na pewno ten samiec będzie potrafił to ocenić! Być może pomoże jej dowiedzieć się czegoś więcej albo opowie jej przynajmniej, jakie ma opcje. Suczka nie miała absolutnie żadnego doświadczenia w tylko jednej dziedzinie, w końcu aby przeżyć trzeba wykazywać się więcej niż pojedynczą umiejętnością. Również jej wiedza teoretyczna pozostawiała wiele do życzenia, nic w tym dziwnego, skoro miała tak milczącego i niechętnego do dzielenia się informacjami nauczyciela przetrwania.
Egzaminatorem był czarny pies o wyglądzie owczarka i bursztynowych oczach. Widywała go od czasu do czasu, ale do tej pory nie zwracała na niego większej uwagi. Nie wyróżniał się szczególnie, nie starał się też być w centrum i zwykle przesiadywał gdzieś w kątach stacji, a nie na głównym placu, o ile przestrzeń pomiędzy wejściem a szynami można było nazwać placem.
Chyba nie miał zbyt wiele do roboty skoro Decoy była jedynym szczenięciem w sforze. Stwierdziła, że skoro już ma okazję i pewne podstawy do zaczepienia psa, to dlaczego by nie skorzystać. Zawsze mogła wiele zyskać, a raczej nie miała wiele do stracenia. Chyba że pies lubował się w eliminacji niepotrzebnych uczniów i to on odpowiadał za pozbywanie się psów, które z jakiegoś powodu nie zdały egzaminu.
Zastanawiała się, w jaki sposób najlepiej niepostrzeżenie zbliżyć się do psa, by poznać go nieco bliżej nim zdecyduje się po raz pierwszy z nim porozmawiać. Nie ukrywała, że obawiała się tak dużych psów, w dodatku wszystko można było o samcu powiedzieć, tylko nie to, że sprawia przyjemne wrażenie. Raczej emanował aurą kogoś, kto nie chce za bardzo zbliżać się do innych i najchętniej powstrzymałby całą resztę świata przed próbami zbliżenia się do niego. A to nie wróżyło szczególnie dobrze powodzeniu jej małej "misji".
Z zasłyszanych rozmów poznała jego imię a brzmiało ono Mirage. Spodobało jej się, miało przyjemny wydźwięk i wypowiadało się je prosto. Właściwie pasowało do niego, bo uznała, że samiec zwykle przebywa z daleka, zupełnie jak horyzont, którego nigdy nie będzie się w stanie dotknąć. Ona postanowiła tego dokonać i zbliżyć się do psa, nawet jeśli on sam nie będzie tego chciał.
Miała kilka palących pytań, które bardzo ją intrygowały. On na pewno mógłby na nie odpowiedzieć, w końcu był jednym z najstarszych psów w sforze, a to oznaczało w mniemaniu suczki również najwięcej wiedzy, której ona tak bardzo pragnęła. Odkąd trafiła do metra, znalazła tyle fascynujących nowych spraw, nad którymi dumanie wypełniało jej monotonne dni spędzone w podziemiu. Nawet jeśli Mirage nie będzie chciał jej uczyć, zawsze może go podpatrywać i dowiedzieć się czegoś sama, tak jak to robiła do tej pory z Markiem.
Jednego z pierwszych dni swojego pobytu w sforze, gdy dostała swój przydział jedzenia, postanowiła przypatrzeć się egzaminatorowi dokładnie. Zabrała zajęczą nogę i ciągnąc ją po ziemi, zbliżyła się na skraj miejsca, gdzie posilały się zwykle psy. Mirage też tam był, ale jadł sam, zajęty jakimś niezidentyfikowanym zwierzęciem, z którego aktualnie pozostały jedynie krwawe strzępy.
Przyglądała się, jak ogryza kości i wylizuje do czysta łapy oraz pysk. Nie obrzuciwszy nikogo spojrzeniem, podniósł się ciężko, jak gdyby chodzenie sprawiało mu ból. Nie wyglądał na szczęśliwego ani zadowolonego z posiłku. Decoy odruchowo chciała cofnąć się, mając w pamięci Marka i jego dziwne zachowania, a także ataki wtedy, gdy najmniej się tego spodziewała.
Mirage wyminął ją, nawet pewnie nie zauważając, ponieważ schowała się prawie całkiem za swoją zajęczą nogą. Dopiero gdy poszedł dalej, wyjrzała zza kończyny i obserwując w zamyśleniu oddalającego się samca, wgryzła się w świeże mięso, wciąż pokrwawione i ciepłe.
Czym mógł się zajmować przez całe dnie? Co robił i gdzie przebywał, jeśli nie na stacji? Najpewniej w tunelach metra albo na zewnątrz, tam, gdzie Decoy nie miała wstępu. Niezmiernie ją to frustrowało i minimum raz dziennie obserwowała strażników patrolujących ten teren. Nie potrafiła się powstrzymać od próby przeniknięcia poza miejsce, gdzie lata temu zatrzymał się nieczynny pociąg. Natychmiast była przeganiana, a za którymś razem psy pilnujące wyjść stały się wyjątkowo czujne i wykrywały ją znacznie wcześniej niż gdyby nie spodziewały się jej nadejścia.
Przeklinała swoją głupotę. Nie mogła sobie podarować, że tak bezmyślnie postąpiła i być może raz na zawsze zaprzepaściła możliwość ominięcia strażników i udania się w jakieś ciekawsze i bardziej interesujące miejsce. Stacja powoli zaczynała ją denerwować, w kółko działo się tu to samo.
W tej sytuacji Mirage, który zgodziłby się ją nieco podszkolić, jawił jej się jako wybawienie. Musiała jakoś go przekonać. Albo zmusić, gdyby prośby nie poskutkowały. Nie miała pojęcia, co mogłoby podziałać na samca. Samym problemem było już dla niej odnalezienie go w podziemiach a co dopiero rozmowa z nim. Suczka westchnęła i przysiadła obok jednego z wagonów, usiłując coś sensownego wymyślić.
Zadrżała, czując za sobą czyjąś obecność. Pojawił się znienacka, nawet nie wiedziała, z której strony. Odwróciła się z miną winowajcy i spojrzała na tego, którego przez cały dzień próbowała wyśledzić. Mirage przechodził właśnie obok. Decoy skuliła się, ponieważ zbliżył się wyraźnie w jej stronę, ale pies nie zwrócił na nią kompletnie uwagi, tylko wskoczył do wagonu, przy którym suczka zrobiła mały odpoczynek.
Nie skomentował w żaden sposób jej obecności, chociaż przecież musiał ją zauważyć. Decoy po chwili skonfundowania, zmobilizowała się do rozpoczęcia rozmowy. Nie miała szans wskoczyć do wagonu, bo krawędź była zbyt wysoko, ale udało jej się oprzeć przednie łapy o jakieś metalowe części.
- Przepraszam - odezwała się cicho. Zbyt cicho. Nie otrzymała odpowiedzi. Pies nie dosłyszał albo postanowił ją zignorować. - Pan jest egzaminatorem, prawda?
- Czego chcesz?
Dobiegł ją głęboki męski głos, a nos Mirage pojawił się tuż przed jej pyskiem. Cofnęła się i omal nie straciła równowagi. Wylądowała na zadzie, przysiadając sobie ogon. Samiec wychylał głowę z wagonu i przypatrywał się jej oczami, w których nie widać było błysku.
- Mam kilka pytań - uznała, że lepiej pozwolić sobie na drobne kłamstwo, zamiast od razu zniechęcać do siebie psa z wyrażeniem "mnóstwo". - Jestem tu od niedawna...
- Blodhundur cię przyniosła. - Taksował ją wzrokiem, jak gdyby oceniał, czy było warto. - Jesteś tą małą, której szwendacz chciał odgryźć głowę.
Decoy dumnie zaprezentowała gojącą się ranę, która powoli zaczynała zamieniać się w brzydką bliznę. Rozcięcie już nie krwawiło, tylko brzegi były nieco zaczerwienione.
- O co chcesz zapytać?
Suczka zaczęła merdać ogonem, mając ochotę podskoczyć, ale natychmiast przestała, nie chcąc zirytować psa swoim zachowaniem. Już i tak zgodził się poświęcić jej chwilę czasu! Nie mogła się zdecydować, jaką kwestię chciałaby poruszyć pierwszą. Czym zajmowały się psy, które wychodziły na zewnątrz? Kiedy ona będzie mogła sama chodzić, gdzie tylko zapragnie? Kim powinna być, gdy dorośnie? Informacje o szwendaczach? Dlaczego się rozchorowała po ugryzieniu? Co się kryje w tunelach metra? Co powinna wiedzieć, by nie dać się ponownie złapać zombie? Jak znaleziono to miejsce? Czy żyją tu jeszcze inne psy albo zwierzęta? Czy są tu gdzieś ludzie? Gdzie są zwłoki, gdy ona tak ich potrzebuje do kamuflażu? Czy na pewno, na pewno nikt tutaj nie będzie chciał jej zabić i zjeść?
- Czy może pan mnie uczyć?
Mirage?
Bonus
dodatkowa nagroda za +1000 słów
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz