▲
Biegłeś zatem z maksymalną prędkością, jaką tylko byłeś w stanie narzucić swoim umięśnionym łapom. Straciłeś na tym pewną dozę energii, która mogłaby okazać się kluczową wartością w bezpośrednim starciu z przeciwnikiem. Zbliżało się ono nieuchronnie, w dodatku wielkimi krokami. Dyskrecja przepadła, gdy głośne uderzenia łap o podłoże i twoje sapanie roznosiły się echem dookoła, dając szwendaczowi majaczącemu na horyzoncie przewagę. Wiedział, że nadchodzisz.
Truposz był średniego wzrostu, a także nie dotarł jeszcze do zaawansowanego stadium rozkładu. Obrócił się wolno, stękając pod nosem. Dzięki temu, że zwróciłeś jego uwagę, przestał przeć przed siebie ku wagonom z psami. Kupiłeś tym reszcie Sforzan więcej czasu na ewentualne rozeznanie w sytuacji, a może i ewakuację, tym samym tracąc możliwość wykorzystania elementu zaskoczenia i szybkiego ataku od tyłu, który powaliłby drepczącego zombie. Czekała cię walka. W wyniku zmęczenia, które dopadło cię po skończonym biegu, pierwszy ruch należy do szwendacza. Rzut kośćmi decyduje o tym, czy jego natarcie na ciebie będzie udane. Oto, co zgotował los - trójka okrągłych, ciemnych ocząt, które teraz decydują o twojej przyszłości [klik].
Zombie ruszył ku tobie zadziwiająco szybko, choć może było to tylko wrażenie spowodowane ciemnością, oświetlaną jedynie przez niektóre żarówki pod sufitem, tlące się i przyprawiające o mdłości. Natarcie nie było do końca precyzyjne, denatowi zabrakło finezji i sprytu, które przysługiwały raczej w pełni żywym organizmom. Złapał cuchnącymi łapskami za twą głowę: jedną za pysk, drugą za kark, jednak wyrwanie się z jego szponów było proste. Zdołał cię zadrapać i doprowadzić do bólu poprzez ściśnięcie bądź przyszczypnięcie. Dodatkowo, umykając z jego śmiercionośnych dłoni, nadepnąłeś na kilka ostrych kamieni, kalecząc swe łapy od spodu [-5 HP].
Truposz był średniego wzrostu, a także nie dotarł jeszcze do zaawansowanego stadium rozkładu. Obrócił się wolno, stękając pod nosem. Dzięki temu, że zwróciłeś jego uwagę, przestał przeć przed siebie ku wagonom z psami. Kupiłeś tym reszcie Sforzan więcej czasu na ewentualne rozeznanie w sytuacji, a może i ewakuację, tym samym tracąc możliwość wykorzystania elementu zaskoczenia i szybkiego ataku od tyłu, który powaliłby drepczącego zombie. Czekała cię walka. W wyniku zmęczenia, które dopadło cię po skończonym biegu, pierwszy ruch należy do szwendacza. Rzut kośćmi decyduje o tym, czy jego natarcie na ciebie będzie udane. Oto, co zgotował los - trójka okrągłych, ciemnych ocząt, które teraz decydują o twojej przyszłości [klik].
Zombie ruszył ku tobie zadziwiająco szybko, choć może było to tylko wrażenie spowodowane ciemnością, oświetlaną jedynie przez niektóre żarówki pod sufitem, tlące się i przyprawiające o mdłości. Natarcie nie było do końca precyzyjne, denatowi zabrakło finezji i sprytu, które przysługiwały raczej w pełni żywym organizmom. Złapał cuchnącymi łapskami za twą głowę: jedną za pysk, drugą za kark, jednak wyrwanie się z jego szponów było proste. Zdołał cię zadrapać i doprowadzić do bólu poprzez ściśnięcie bądź przyszczypnięcie. Dodatkowo, umykając z jego śmiercionośnych dłoni, nadepnąłeś na kilka ostrych kamieni, kalecząc swe łapy od spodu [-5 HP].
Masz zezwolenie na atak na szwendacza, którego skuteczność będzie zależna od rzutu kośćmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz