▲
Witaj, mój drogi Romulusie. Jestem Mistrzem Gry, panem tego świata. Od teraz to ja dyktuję warunki i rządzę twym losem. Tańcz tak, jak ci zagram, jeśli chcesz wrócić cały i zdrowy do swoich bliskich. Jestem alfą i omegą, jestem wszechwiedzący i wszechmocny. Czuj się tak, jakby Kosiarz nieustannie trzymał ostrze przy twej gardzieli. Tutaj liczą się właściwe wybory, niekoniecznie pod kątem moralnym. Strzeż się. Przetrwaj.
Dzień był ciepły, ale wietrzny. Szwendacze nie miały problemu ze zwęszeniem swoich ofiar, nawet gdy dzieliła je od nich pokaźna odległość. Oczywiście, warunek był taki, że woń płynęła do nich z wiatrem. Pobudzone wyższymi temperaturami, a raczej kąskami, które coraz częściej wychodziły na widok po srogiej zimie, kręciły się i zawodziły smętnie, jęcząc i charcząc. Szeptacze ze Sfory nie mogli narzekać na brak zajęcia, bowiem od świtu do zmierzchu Xavier rozdzielał zadania i powierzał swym podwładnym okręgi, które mieli patrolować, a w razie konieczności także oczyszczać z martwych intruzów. U końca dnia wyznaczał zwykle jednego śmiałka, który miał przeczesać metro, a w szczególności jego wschodnie skrzydło, gdzie czasem zaglądały ciekawskie zombie, stwarzające swą obecnością bezpośrednie zagrożenie dla Sforzan, chcących udać się na spoczynek w wagonach.
Byłeś bardzo pewny swych umiejętności, więc bez zawahania wyszedłeś z inicjatywą wykonania rozkazu generała. Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy zapuściłeś się do metra, stanowiącego główny schron tutejszego stada. Minąłeś kilku czworonogów po drodze, jednak nie miałeś czasu, aby wdawać się z nimi w jakiekolwiek dyskusje. Musiałeś wypełnić powierzone ci zadanie, by nie zawieść rówieśników ani nie narazić się na gniew przywództwa. Kiedy dotarłeś do wschodniej części obiektu, poraziła cię silna, trupia woń. Wyglądało na to, że dobiegała z tunelu prowadzącego na południe. Świadczyły o tym także jeszcze nieco świeże smugi krwi, pozostawione na torach podziemnej kolei. Przynajmniej jeden szwendacz tędy wędrował, i zmierzał ku sercu Sfory; tam, gdzie wszyscy powoli szykowali się do snu bądź spożywali ostatnie posiłki. Nie mogłeś pozwolić, by dotarł do nich przed tobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz